Sobotni turniej w Cardiff miał dla Craiga Cooka słodko-gorzki smak. Brytyjczyk, którego dotychczasowe występy w Speedway Grand Prix nie powalały na kolana, zdołał wygrać trzy wyścigi i po raz pierwszy w karierze zapewnił sobie awans do półfinałów.
Reprezentant Wielkiej Brytanii utrudnił jednak sobie życie, bo w ostatniej serii startów zanotował groźnie wyglądający upadek. Cook wpadł w koleinę na torze i stracił panowanie nad maszyną. Miał przy tym sporo szczęścia, bo jadący za nim Robert Lambert położył własny motocykl, by nie wjechać w upadającego rodaka.
- O poranku czuję się jakbym wpadł pod autobus. Mam problemy z chodzeniem i siadaniem po tym jak mój motocykl postanowił wybrać się w komos z NASĄ - napisał na Twitterze Cook.
Pech chciał, że w powtórce dwudziestego wyścigu, już bez wykluczonego Cooka, doszło do kolejnego upadku. Tym razem z nawierzchnią zapoznał się Jason Doyle, który wskutek uderzenia o tor stracił przytomność i trafił do szpitala. Australijczyk doznał "małych pęknięć". - Moje myśli są z Jasonem. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia - dodał reprezentant Wielkiej Brytanii.
Cook, pomimo ogromnego bólu, zdecydował się wyjechać do biegu półfinałowego. W nim nie podjął jednak walki z rywalami. Zamarkował defekt znajdując się na ostatniej pozycji.
ZOBACZ WIDEO Warunki na torze w Gdańsku coraz bardziej sprzyjają walce. Będzie dużo emocji na PGE IMME?