Wicemistrz świata z 2014 nie ukrywał, że jest zdeterminowany na powrót do Grand Prix. Plan na GP Challenge w Landshut był prosty: uplasowanie się w czołowej trójce zawodów, co dawało awans do przyszłorocznej edycji elitarnego cyklu. Życie brutalnie zweryfikowało zamiary Krzysztofa Kasprzaka.
Reprezentant Polski w Landshut nie zdobył ani jednego punktu. W pierwszym wyścigu dojechał do mety na ostatniej pozycji, a w dwóch kolejnych zjeżdżał z toru jeszcze podczas trwania gonitwy. Po trzech seriach startów Kasprzak wycofał się z zawodów, odkładając marzenia o awansie do GP na przyszły rok.
- To były dla mnie najważniejsze indywidualne zawody w tym sezonie, a tak naprawdę okazały się parodią żużla. Tor był zorany, nie nadawał się do jazdy, krótko przed rozpoczęciem turnieju gospodarze dosypali 300 ton nowej nawierzchni, zawodnicy mieli problem, żeby utrzymać się na motocyklach. Liczył się tylko start, o jakiejkolwiek walce na dystansie nie było mowy. Dodatkowo w jednym biegu wyrwało mi do tyłu kolano i nie było sensu kontynuować dalszej jazdy - komentuje Kasprzak w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
Dzień później, podczas meczu ligowego Grupa Azoty Unia - Cash Broker Stal (38:52), Kasprzak nie przypominał zawodnika, którego kibice oglądali na GP Challenge. 34-latek był nieuchwytny dla rywali, kończąc spotkanie z kompletem punktów.
- To nie jest tak, że w niedzielę byłem innym zawodnikiem, niż w sobotę. Cały czas jestem tym samym Krzysztofem Kasprzakiem, w ciągu 24 godzin nikt się nie nauczy jazdy na żużlu, ani nagle nie zapomni, jak to się robi. W Tarnowie po prostu wygrywałem starty i jechałem do przodu - tłumaczy Kasprzak.
Przypomnijmy, że turniej GP Challenge zakończył się triumfem Janusza Kołodzieja. Oprócz niego do Grand Prix awansowali też Niels Kristian Iversen i Antonio Lindbaeck.
ZOBACZ WIDEO Leszek Blanik: Jak ktoś jest najlepszy, to wygrywa z każdego pola
Kewlary sobie radziły a "gwiazdor" uciekł w połowie zawodów.
Brak ambicji.
Inni jakoś potrafili
Byłem na żywo i nie widziałem żadnych problemów żużlowców biorących udział, ale krzysiowi jak nie pójdzie to wszyscy są winni tylko nie Czytaj całość