Krzysztof Cegielski: Kołodziejowi należał się awans do GP. To dla niego nowe otwarcie

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej i Krzysztof Cegielski
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej i Krzysztof Cegielski

Janusz Kołodziej, po kilku latach przerwy, ponownie pojedzie jako stały uczestnik Grand Prix. - Należał mu się ten awans. To dla niego ogromna nagroda - mówi Krzysztof Cegielski.

[tag=2703]

[/tag]Janusz Kołodziej był stałym uczestnikiem Grand Prix w 2011 roku, jednak wówczas sezon w cyklu nie ułożył się po jego myśli. Reprezentant Polski zgromadził w sumie tylko 50 punktów, kończąc zmagania dopiero na 14. lokacie w generalnej klasyfikacji.

W minioną sobotę Kołodziej wygrał Grand Prix Challenge w Landshut, wywalczając w ten sposób awans do GP. - To coś nieprawdopodobnego. Spełniło się marzenie Janusza, moje zresztą też. Życzyłem mu, by znów udało się awansować do Grand Prix. W poprzednim epizodzie dobrze nie posmakował cyklu, przydarzyły się kontuzje. Teraz, bo wielu latach, znów pojedzie w elicie i to jest najpiękniejsze. Jak będzie? Poradzimy sobie. Mamy ogromne doświadczenie. Awans do GP należał się Januszowi. To dla niego ogromna nagroda - komentuje Krzysztof Cegielski w rozmowie z "Radiem Elka".

Kołodziej awans zapewnił sobie dopiero w ostatnim wyścigu. W nim Polak dojechał do mety na drugiej pozycji, co przy ostatniej lokacie Nielsa Kristiana Iversena dodatkowo dało wychowankowi tarnowskiego klubu zwycięstwo w całych zawodach. - Generalnie Janusz nie lubi słuchać, ile trzeba zdobyć punktów do awansu, ale o dziwo w Landshut sam do mnie podszedł i zapytał, co musi zrobić, by o coś walczyć. Było po nim widać, że mu zależy i robił wszystko, by zdobyć awans. Tor nie był łatwy. Byliśmy przygotowani na beton, tymczasem nawierzchnia była bardzo przyczepna, dziurawa. Janusz nie był zadowolony z takich warunków, ale byliśmy świetnie przygotowani jako zespół. Mam nadzieję, że dla Janusza to nowe otwarcie w jego wielkiej karierze - mówi menedżer Kołodzieja.

Gdy 34-latek po ostatniej gonitwie zjeżdżał do parku maszyn, był w wielkim szoku. Sam nie wierzył, że spełniło się jego marzenie o powrocie do elity. - Janusz zjeżdżał z ostatniego biegu i mnie wypatrywał, bo nie był pewny, co się wydarzyło - czy awansował, czy nie. Krzyczałem, że wygrał ten turniej, bo Iversen był ostatni. Janusza interesowało miejsce w czołowej trójce, a gdy jeszcze usłyszał, że zwyciężył, to był przeszczęśliwy. Nie był faworytem, a udało się awansować - dodaje Cegielski.

ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł

Źródło artykułu: