Kontuzja wyhamuje rozpędzony Motor? ''To jest moment, gdy klub powinien stanąć na wysokości zadania''

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Daniel Jeleniewski w barwach Speed Car Motoru Lublin w 2018 roku
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Daniel Jeleniewski w barwach Speed Car Motoru Lublin w 2018 roku

Czy przez kontuzję Daniela Jeleniewskiego lubelska drużyna spuści z tonu? Działacze Speed Car Motoru nie chcą, aby zespół był słabszy. - Klub nie zostawi swoich zawodników z kłopotami - twierdzi Jerzy Głogowski.

W ostatnim czasie pech nie omijał Speed Car Motor Lublin. Przerwa od rozgrywek ligowych trwała w najlepsze, a mimo to zespół stracił dwóch żużlowców. Lublinianie nie mają w tym momencie zapasowego juniora, bowiem ciężkiego urazu nabawił się Emil Peroń, który eliminuje go z jazdy do końca sezonu. Inaczej sytuacja wygląda z Danielem Jeleniewskim, albowiem nie wesprze on w ostatnich trzech meczach rundy zasadniczej swoich kolegów.

- Jest to spore osłabienie, ponieważ Daniel to czołowy zawodnik lubelskiej drużyny. Wiemy, jak ważnym ogniwem jest na lubelskim torze. Na wyjazdach prezentuje się gorzej, ale nie można go też skreślać, gdyż potrafi zaskoczyć w odpowiednim momencie - stwierdza Jerzy Głogowski, były trener i żużlowiec lubelskiego klubu.

Zgadzając się ze słowami Głogowskiego można stwierdzić, że Paweł Miesiąc i Sam Masters muszą wykonać dużo pracy, aby przyczynić się do kolejnych zwycięstw lublinian. - Zostały trzy mecze i tak naprawdę przez ten czas okaże się, czy Sam Masters i Paweł Miesiąc godnie zastąpią Jeleniewskiego. Liczę, że brak Daniela nie będzie miał większego wpływu na postawę drużyny. Patrząc na ostatni mecz z silnym rywalem, to Paweł w Rybniku nic wielkiego nie pokazał, Sam poza jednym biegiem również nie błyszczał. W kontekście play-off mam poważne obawy, czy będą w stanie wznieść się na jeszcze wyższy poziom - mówi były żużlowiec.

Lubelscy kibice liczą na Sama Mastersa, który po kontuzji odniesionej w zimie nie potrafi dokonać przełomu na polskich torach. W Szwecji zdarzają mu się solidne występy, a w Wielkiej Brytanii jest jednym z czołowych żużlowców. Sęk w tym, żeby działacze i sztab szkoleniowy wspomogli Australijczyka na tyle, aby przełożył te starty na polską ligę. - Trzeba wykonać zdecydowany ruch i to jest ten moment, kiedy klub powinien stanąć na wysokości zadania. Ciesze się, że czynione są kroki w dosprzętowieniu Sama na naszą ligę. Klub nie zostawi zawodników ze swoimi kłopotami. Mamy trzy mecze, które pozwolą wejść niektórym zawodnikom na najlepsze obroty, bez presji osiągania zwycięstw, ale z jazdą o jak najlepszy rezultat, a potem play-off powinno to zaprocentować - uważa Głogowski.

[b]ZOBACZ WIDEO: PGE IMME i gorące słońce letniego żużla

[/b]

Źródło artykułu: