Zawodnicy z Gdańska przegrywali już 10:20. W cztery biegi odrobili całą stratę, a następnie pokazali na lubelskim torze taką walkę, jakiej nie było tam od dawna. - Nawet gdy przegrywaliśmy dziesięcioma punktami, ciągle był u mnie optymizm. Szybko to odrobiliśmy. W końcu wszyscy pojechali na swoim poziomie. Dla wielu wygrana na wyjeździe z drużyną, której nikt nie pokonał, do tego na ich terenie, to sensacja. Ja wierzyłem w ten zespół - powiedział Tadeusz Zdunek.
Do zwycięstwa gdańszczan poprowadzili przede wszystkim Duńczycy. - Zgodzę się z tym, ale nie tyko oni. Oskar Fajfer pojechał bardzo dobrze, swoje zrobił też Michał Szczepaniak, którego zadaniem jest zdobywanie kilku punktów w meczu. Widziałem też, że mówiono że przegramy 15:1 w rywalizacji juniorów. Tak to jednak nie było - dodał prezes Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
Teraz gdańszczanie wrócili do gry w walce o play-offy. - Niezmiennie twierdzę, że jesteśmy jedną z najsilniejszych drużyn w lidze. Wiele tu zależy od nastawienia zawodników oraz od błędów, jak źle przygotowane tory ze Speed Car Motorem i z Lokomotivem. Poprawiła się teraz wyraźnie atmosfera w drużynie i każdy jedzie jak powinien - podkreślił Zdunek.
- Powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku. Również Grupa Azoty Unia dominowała, a gdyby w Tarnowie Hubert Łęgowik zbiegł z toru po upadku, to byśmy wygrali dwumecz i teraz bylibyśmy w PGE Ekstralidze. Spójrzmy na piłkę nożną. Niemcy zawsze grali brzydko, a osiągali wyniki. W sporcie nie liczy się to, co podczas sezonu, a sama końcówka sezonu i zwycięstwo w finale. Nasz zespół jest poukładany, uwolnił się jego potencjał. Takie zwycięstwa jak w Lublinie mobilizują i napędzają. Dlatego mamy powody do optymizmu - podsumował Tadeusz Zdunek.
ZOBACZ WIDEO Do czego służy zawodnikom lewa i prawa noga?
Który raczej mu się należy.
Szkoda tylko, że Kosa jeździ na swoim poziomie - zero walki, podobno się boi.