Po czwartym wyścigu z fragmentu dmuchanej bandy na pierwszym łuku uszło powietrze. Okazało się, że uszkodzeniu uległ element odpowiedzialny za doprowadzanie powietrza do "dmuchawca". Wówczas z pomocą ruszyli gnieźnianie.
- Pożyczyliśmy dmuchawę do bandy. Używamy takie dmuchawy również do chłodzenia motocykli. Mieliśmy jedną dodatkową. Chcieliśmy, aby wszystko odbywało się w duchu fair play. Od razu postanowiliśmy użyczyć taką dmuchawę, aby drużyna z Piły nie musiała jej szukać, ani, w przypadku dłuższej przerwy, nie otrzymała walkowera. Chcieliśmy do końca jechać fair play - powiedział Rafael Wojciechowski, menadżer Car Gwarant Startu Gniezno.
Podczas derbów Wielkopolski nie brakowało przerw. Oprócz tych na kosmetykę toru, były również te związane z wymianą fragmentu dmuchanej bandy po upadku Mirosława Jabłońskiego oraz problemami zdrowotnymi kibica, który wymagał opieki medycznej. Przestoje w rozgrywaniu spotkania nie pomagały obu ekipom.
- Troszeczkę nas wybijały. Między innymi dlatego zrobiliśmy sobie krótką odprawę. Prosiłem, żebyśmy utrzymali koncentrację. Mieliśmy dziesięć punktów przewagi, więc trzeba było utrzymać koncentrację i utrzymać wynik. To się udało i plan został wykonany w stu procentach - podsumował Wojciechowski.
ZOBACZ WIDEO PGE IMME i gorące słońce letniego żużla