Kapitan Falubau Zielona Góra w ostatnim meczu w Grudziądzu zaliczył upadek, którego konsekwencje czuje aż do dziś. - Dopiero w środę rozpocząłem rehabilitację, ponieważ wcześniej byłem w Szwecji - mówi Piotr Protasiewicz. - W czwartek nie trenowałem, bo mam zabiegi. Nie miałbym też na czym pojeździć, bo mechanicy pojechali do tunera na serwis sprzętu - wyjaśnia.
Zawodnik przyznał, iż mecz z Grupą Azoty Unią Tarnów to jedno z najważniejszych spotkań Falubazu od kilkunastu lat. - Taki życie napisało scenariusz. Zdajemy sobie sprawę z tego jakiej rangi będzie to mecz. Staramy się być wszyscy razem, być rodziną sportową i trzymać się. To też jest bardzo ważne, bo my zdajemy sobie sprawę z tego jaka jest sytuacja.
Żużlowiec przyznał, że drużyna w takim momencie potrzebuje spokoju, by w skupieniu przygotować się do tego jakże ważnego meczu. - To nie miejsce i czas, żeby się nakręcać. W niedzielę będzie ciśnienie na takim poziomie, że w zupełności nam to wystarczy. Musimy na spokojnie zrobić swoją robotę i wycisnąć z siebie 100 procent. Wiele czynników będzie odgrywało dużą rolę w tym meczu. Uważam, że na każdej płaszczyźnie musimy zrobić wszystko żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia. To jest klucz.
Po spotkaniu w Grudziądzu kapitan Falubazu był rozgoryczony decyzją trenera i nie rozumiał dlaczego nie otrzymał szansy kolejnego startu pomimo dobrej dyspozycji. Dał to jasno do zrozumienia udzielając pomeczowych wypowiedzi. - Nie drążmy tematu. Jesteśmy drużyną i jedziemy o jasny cel. To co było w Grudziądzu jest już historią. Ja też mogłem powiedzieć mniej wtedy, ale to są emocje. Poza tym bardzo mi zależy, podobnie jak trenerowi na tym, żeby było dobrze - wyjaśnia.
ZOBACZ WIDEO Jeździł jak legenda. Teraz został legendą. Wzruszające pożegnanie Tomasza Jędrzejaka