MINUSY
Największy minus całego weekendu dla Betard Sparty Wrocław. Nie zamierzamy snuć teorii spiskowych i zarzucać wrocławianom celowego działania podczas niedzielnego półfinału. Awaria maszyny startowej mogła przytrafić się każdemu klubowi. Na złośliwość rzeczy martwych nie ma czasami rady. Inna sprawa, że wszystko powinno było zostać w mgnieniu oka naprawione. Sprawnego działania i wyciągania wniosków z alarmujących sytuacji mieliśmy prawa oczekiwać. Wrocławianie problemy techniczne w tym sezonie już mieli (też przy okazji rywalizacji z Fogo Unią), więc czasu ich rozwiązanie było sporo.
Niestety, w świat poszedł naprawdę kiepski obrazek. Nie za bardzo wiem, z czego cieszyli się wrocławscy kibice, kiedy ich drużyna zaczęła odrabiać straty po wyścigach rozgrywanych na gasnące zielone światło. W tym samym czasie dla większości widzów w całej Polsce wynik zszedł na dalszy plan. Jedni się śmiali, inni byli zirytowani. Na dłuższą metę wesoło nie było już nikomu. Zaczęło robić się po prostu smutno. Na takie sytuacje nie może być zgody.
Kolejny minus dla Rafała Dobruckiego. Za absencję w Daugavplils i kontrowersyjne powołania. Maksym Drabik został w domu, mógł szykować się do półfinału, a przeciwnicy musieli rywalizować na Łotwie. Najtrafniej podsumował wszystko junior Fogo Unii Leszno - Dominik Kubera. - To, co zrobił trener, jest delikatnie mówiąc słabe. Dla mnie jazda dla kraju to duma i honor - powiedział przed kamerami nSport+.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego
W ostatni weekend kolejny raz przekonaliśmy się, że trzeba skończyć z możliwością łączenia funkcji trenera kadry z pracą w klubie. To, co się wydarzyło, byłoby nie do pomyślenia w żadnej innej dyscyplinie. W tym przypadku zamieszanie dotyczy Rafała Dobruckiego, ale nie mamy wątpliwości, że przed kolejnym sezonem do dokonania wyboru powinien być również zmuszony opiekun forBET Włókniarza Częstochowa - Marek Cieślak. Albo kadra, albo klub - proste.
PLUSY
Na szczęście w weekend mieliśmy również pozytywne wydarzenia. Plusa otrzymuje od nas MRGARDEN GKM za ambitną postawę w Częstochowie. To wspaniałe, że kwestia awansu do play-off rozstrzygnęła się na ostatnich metrach rundy zasadniczej. Duża w tym zasługa grudziądzan, którzy przed startem pierwszego wyścigu byli spisywani na straty przez wiele osób. Swoją drogą, jesteśmy bardzo ciekawi, co myśleli sobie w tym momencie ci, którzy jeszcze niedawno twierdzili, że GKM niewiele wnosi do PGE Ekstraligi, bo nie istnieje na wyjazdach. Dlaczego siedzą teraz tak cicho?
Kolejne plusy dostają od nas juniorzy - Bartosz Smektała i Michał Gruchalski, którzy w półfinałach latali bardzo wysoko. Pierwszy był kluczowy dla Fogo Unii w rywalizacji z Betard Sparta, a drugi dość niespodziewanie godnie zastąpił kontuzjowanego Mateja Zagara. Nie sposób nie wspomnieć również o świetnym występie Cash Broker Stali, która była bezlitosna dla częstochowian. Największe wrażenie zrobił na nas Martin Vaculik, który był nieosiągalny dla rywali. Widać, że Stanisław Chomski doskonale przygotował swój zespół do fazy play-off. Pozostaje mieć nadzieję, że finał rozgrywek dostarczy nam zdecydowanie więcej emocji.
Na koniec schodzimy ligę niżej, w której jeździ zawodnik, który już dawno powinien otrzymać pochwałę. Jurica Pavlic z Car Gwarant Startu Gniezno to dla nas jedna z największych niespodzianek tego sezonu na zapleczu PGE Ekstraligi. Niewielu wierzyło w transfer Chorwata, niektórzy pukali się nawet w czoło i dziwili się gnieźnianom. Tymczasem okazało się, że ci zrobili świetny interes. Były zawodnik Unii Leszno w niedzielę kolejny raz zagrał pierwsze skrzypce i uratował swój zespół przed porażką. Drużyna Rafaela Wojciechowskiego pewnie za chwilę odpadnie z rywalizacji, ale Start jest dla nas i tak wielkim wygranym tego sezonu.
czy cos sie w tym roku zmienilo ?
zaczal przegrywac u siebie a na wyjezdzie zremisowal ze slabiutka Czestochowa , ktora byla czyms zdemotywowana
sklad w su Czytaj całość
Kiedy kiepsko jeżdżą Wojdyło, Dróżdż, Milik.