Ciężkie dni Rafała Dobruckiego. Trener Betardu Sparty Wrocław i reprezentacji Polski juniorów nie pojechał na finał DMEJ do Daugavpils, a w powołaniach pominął Maksyma Drabika, najlepszego młodzieżowca swojej klubowej drużyny. Zarzuca się Dobruckiemu, że w tym momencie myślał o interesie Sparty, a nie kadry. Na dokładkę wysłał do Daugavpils Dominika Kuberę z Fogo Unii Leszno, z którą jego Sparta rywalizowała w półfinale play-off (42:48). Kubera już powiedział w nSport+, co myśli o Dobruckim ("to było słabe"). Także Piotr Baron, opiekun leszczyńskiej drużyny, nie zostawił na koledze po fachu suchej nitki.
- Jak przychodziłem do związku, to byłem również przekonany, że kadra powinna mieć trenera na cały etat - mówi Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ. - Fakty są jednak takie, że szkoleniowiec młodzieżowej reprezentacji jest z nią około 30 dni w roku, wliczając zgrupowania i mniej ważne imprezy juniorskie. Tych najważniejszych zawodów jest naprawdę tylko osiem (półfinały i finały DMSJ oraz DMEJ, oraz trzy finały IMŚJ i finał IMEJ - dop. red.). Mimo wszystko od dłuższego czasu myślimy o pewnej koncepcji, która obejmowałaby w swoim zakresie nie tylko pracę trenera reprezentacji, ale również cały proces szkolenia zawodników wyselekcjonowanych przez tegoż trenera na wczesnym etapie ich kariery. Jednak przy obecnych uwarunkowaniach będzie to możliwe najszybciej od 2020 roku.
Biorąc pod uwagę powyższe, tym bardziej dziwi tłumaczenie trenera Dobruckiego, że "czasami bywa tak, że na 365 dni w roku, jeden dzień jest taki, że nie można jechać". - Wiedzieliśmy o tym, że szkoleniowca nie będzie i daliśmy zgodę na jego absencję - kontynuuje Szymański. - Tym bardziej że już od piątku miał przebywać na Łotwie jako przewodniczący jury członek GKSŻ Dariusz Cieślak. Od 5 lat, razem z trenerem Dobruckim zabezpiecza z ramienia PZM wszystkie zawody młodzieżowe. Można powiedzieć, że jest jego asystentem i bardzo dobrze oceniam ich współpracę. Akurat w przypadku tej absencji wynikło z tego zamieszanie, które jednak w żaden sposób nie może przekreślać siedmiu lat dobrej pracy trenera Dobruckiego z kadrą - zauważa Szymański.
W Związku przyznają jednak, że szkoleniowiec popełnił błąd. - Trener Dobrucki został uprzedzony, że sytuacja, w której zabraknie go na Łotwie, może się odbić niekorzystnie i to nie tylko na jego wizerunku. Miał jednak swoje powody, aby taką decyzję podjąć. Dlatego też dla wyjaśnienia całej tej sytuacji została przeprowadzona rozmowa z trenerem w zakresie jego obowiązków kontraktowych oraz celów na przyszłość - komentuje przewodniczący GKSŻ.
Szymański nie chce natomiast krytykować decyzji personalnych trenera. - To są zawsze suwerenne decyzje szkoleniowca. Prawdą jest, że powiedzieliśmy sobie kiedyś, że musimy myśleć nie tylko o medalach, ale i o przyszłości, więc w DMEJ dajemy szansę zawodnikom do lat 19 i dokładamy do nich tylko jednego starszego. Nie pojechał Drabik, ale nie było też Smektały, a na to nikt nie zwrócił uwagi.
Mimo tłumaczeń Związku i obrony Dobruckiego, w ciemno można założyć, że w PGE Ekstralidze sprawa szybko nie ucichnie. Już teraz mówi się, że łączenie stanowisk w kadrze i klubie jest niezbyt etyczne. Zwłaszcza jeśli podejmuje się takie decyzje, jak ostatnio trener Sparty. - Ja nie jestem od komentowania pewnych emocjonalnych wypowiedzi osób związanych z klubami, szczególnie w mediach społecznościowych. Szkoda, jednak że niektórzy tak wybiórczo podchodzą do punktów, które mają być zawarte w dyskutowanym obecnie Zbiorze zasad etyki i dobrych praktyk w sporcie żużlowym - kończy Szymański.
Dobrucki nie zostanie najprawdopodobniej przez Związek ukarany, ale na pewno musi przemyśleć swoje podejście do pracy z kadrą. Wydaje się, że PZM, mimo wszystko, oczekuje pewnej refleksji. Osobną sprawą są słowa Kubery, których nie można zamieść pod dywan. Zawodnik mocno jednak nadszarpnął autorytet Dobruckiego. Najbliższe tygodnie powinny wiele w kwestii trenera kadry juniorów wyjaśnić.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego