Pisaliśmy, że debiut czasowego toru zrobionego przez firmę One Sport na Stadionie Śląskim w Chorzowie wypadł obiecująco. Show nie udało się zrobić, ale z drugiej strony było bezpiecznie, co w przypadku tego typu projektów nie jest oczywiste. Ktoś powie, czemu oceniacie tak dobrze, skoro atrakcyjność meczu Polska - Reszta Świata (46:44) była niska. Odpowiedź jest prosta. Towarzyskie zawody były próbą generalną przed głównym daniem, jakim ma być finał Tauron SEC.
Niektórych mankamentów nie dało się usunąć. Skrócenie długiego toru (370 metrów) nie było możliwe. W fazie projektowania trzeba było uwzględnić lekkoatletyczną bieżnię. Podniesienie toru na łukach i zrobienie większych spadków (tak jest w Toruniu i Łodzi, gdzie mamy najatrakcyjniejsze tory do ścigania) tez było niemożliwe. Żeby to zrobić, należałoby dosypać około 1000 ton materiału. Przeprowadzenie takiej operacji byłoby trudne, kosztowne, ale przede wszystkim ryzykowne. Nie wiadomo, jak zachowałby się tor po tak ogromnej dosypce.
Gwoli informacji One Sport musiało dowieźć materiału, bo deszcz, który spadł w ostatnim czasie, sprawił, że tor siadł poniżej krawężnika. Konieczne było dorzucenie takiej ilości kruszywa, by to wyrównać.
Zakładamy jednak, że polski promotor zrobił pozostałe rzeczy, które powinny przełożyć się na poprawienie jakości widowiska. Przede wszystkim chodzi o zlikwidowanie szprycy, która utrudniała wyprzedzanie na meczu reprezentacji. Wtedy tor strasznie się sypał, bo zabrakło większej ilości glinki, ale i też porządnego utwardzenia. Ważący maksymalnie 20 ton walec nie był w stanie dobrze zagęścić i ubić nawierzchni. Jeśli teraz na tor wyjechała 40-tonowa, wypełniona granitem wywrotka, to takiej szprycy, jak dwa tygodnie temu być nie powinno.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego