- Szkoda, że nie udało mi się zająć miejsca w czołowej piątce SEC. Będę jednak walczył, by jechać w przyszłorocznym cyklu. Czasami jest dobrze, czasami gorzej. W tym sezonie od początku mi nie pasuje. Mam nadzieję, że kolejny będzie dużo lepszy. W głowie siedzi mi tyle żużla, że sam nie wiem, na czym jadę i co ustawiam. Wydaje mi się, że moje wyniki to bardziej kwestia głowy niż sprzętu - powiedział Vaclav Milik po finałowej rundzie Tauron SEC na Stadionie Śląskim.
Czech zdobył w Chorzowie sześć punktów. Zaczął nieźle, bo od dwójki, ale później było już słabiej. Przebudził się dopiero na ostatni wyścig, w którym wywalczył trzy "oczka". Jego ogólny rezultat jednak nie wystarczył, by zapewnić sobie miejsce w czołowej piątce tegorocznego cyklu, co oznacza, brak awansu do kolejnej edycji SEC.
- Sam nie wiem, co mam powiedzieć. Nie było źle, ale w dwóch biegach nie wyjechałem dobrze ze startu. Później może za bardzo kombinowałem z przełożeniami. Na ostatni bieg wróciłem do tego, co było na początku i było dobrze. Dużo mieszałem tym wszystkim - dodał czeski żużlowiec.
Tor na Stadionie Śląskim nie sprzyjał walce. Nie dało się również nie zauważyć dysproporcji na polach startowych. - Moim zdaniem w tym torze było za mało glinki. To bardziej taki piasek. Nie dało się jechać szerzej. Wszystkie wyjścia przy krawężniku. Nie był to tor do walki. Pola startowe wydawały się nierówne. Pierwsze do końca było najlepsze, a z czwartego trudno było wystartować. Na każdym torze nie jest tak, by wszędzie było równo. Doping kibiców był niesamowity. Gratulacje dla One Sport za wykonaną pracę - podsumował Vaclav Milik.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego