Pod wrażeniem atmosfery był Andrzej Lebiediew, który przyznał, że doping kibiców go nakręcał. - To jest finał i o to chodzi. W Rybniku to nie jest rzadki przypadek, kiedy jest pełny stadion i kibice są nakręceni. To jest tutaj norma. Powiem, że jestem wściekły na siebie, że nie mamy 16 punktów przewagi przed rewanżem. Zrobiłem błąd w ostatnim biegu i wyprzedził mnie Jonsson. To jest jednak historia. Celem na ten mecz był triumf w okolicach 10 "oczek" przewagi, a mamy 14. To nie jest mało. Jest co bronić i o co walczyć - powiedział Lebiediew.
Początek meczu dla Łotysza nie był udany, ale potem nastąpiło przełamanie i dwie trójki. Ostatecznie uzbierał 8 punktów. - Może potem odjechaliśmy gościom, bo byliśmy bardziej zmotywowani? Nasza publiczność zrobiła swoje. Ja byłem na tyle nakręcony po tym wypadku, że determinacja była ogromna. Jechałem na 200 procent. Byłem tak zły na siebie i swój wynik, że łeb mi pękał. Chłopcy mieli tak samo. Tylu mieszkańców przyszło oglądać zwycięstwo swojej ulubionej drużyny, więc nie mogliśmy sprawić im przykrości. Teraz jeszcze musimy to potwierdzić w Lublinie - dodał.
Sporo kontrowersji mieliśmy w 12. biegu. Doszło do kontaktu między Lebiediewem i Dawidem Lampartem. Z powtórki został wykluczony ten drugi, aczkolwiek wiele osób sądziło, że winnym jest zawodnik ROWu Rybnik. - Wszystko wyjaśniliśmy. Przeprosiłem go, ale nie miałem za co. To był moment, kiedy chciał pojechać za koło, ale nie miał tam miejsca, on zamknął gaz i skręcił na mój tor jazdy, gdzie ja już tam byłem. W takim meczu nie zamyka się manetki, więc pojechałem do końca, a on się na mnie położył. Potem sczepił się jednak ze swoim bratem. Ja swojej winy tam nie widzę, bo jechałem swoim torem jazdy. Nie chcę nikogo zabić i zawsze staram się jeździć fair - stwierdził.
Gwizdy i głośne dyskusje były także po 5. biegu, kiedy to upadł Lebiediew po walce z Miesiącem. - Tam to w ogóle była trudna sytuacja. Po prostu nie wiedziałem jak wyhamować, gdzie prowadził mnie Miesiąc. Chciałem ścinać do środka, ale dotknął mojego przedniego koła i pojechałem prosto na bandę. Było jednak na tyle ślisko i twardo, że nie dało się wyhamować i położyłem motocykl. Dlatego mnie wykluczono - zakończył Lebiediew.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: Widziałem w piątce Sajfutdinowa, zamiast Woffindena