Kacper Woryna: Do mnie nie dzwonią, bo nie znają mojego numeru telefonu. Zresztą po awansie zostaję (wywiad)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Kacper Woryna (z prawej).
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Kacper Woryna (z prawej).

- Nie dzwonią do mnie z ofertami, bo nikt nie ma mojego numeru. Dzwonią do taty? Nie wiem, ja skupiam się na swojej robocie. Kiedyś były sms-y z ofertą od jednego z prezesów, który notabene nie pracuje już w klubie - mówi Kacper Woryna.

Dariusz Ostafiński , WP SportoweFakty: Jeśli ROW awansuje, to rozumiem, że zostaje pan w tej drużynie na kolejny sezon?

Kacper Woryna, zawodnik ROW-u Rybnik: Nie chciałem zostawić klubu po spadku do pierwszej ligi, ale od początku założenie było takie, żeby jak najszybciej wrócić. Jak się uda, jeśli awansujemy, to nie będzie potrzeby niczego zmieniać.

Panu to odpowiada?

Tak, bo w ROW-ie Rybnik czuję się, jak w domu. Prezes jest dla mnie jak ojciec. Cieszę się, że ten sezon tak się potoczył, że jesteśmy w finale, że w odpowiednim momencie wszystko zaskoczyło i działa, jak należy.

A inne kluby nie dzwonią?

Nie, bo nikt nie ma mojego numeru. Dzwonią do taty? Nie wiem, ja skupiam się na swojej robocie. Kiedyś były sms-y z ofertą od jednego z prezesów, który notabene nie pracuje już w klubie.

Zostawmy sprawy transferowe. 14 punktów zaliczki przed rewanżem z Motorem, to dużo, czy mało?

Wydaje mi się, że w play-off każda zaliczka jest dobra. Zwłaszcza w naszym przypadku. Długo nam się nie układało. W pewnym momencie to chyba tylko my sami wierzyliśmy w ten finał. W rundzie zasadniczej osiągnęliśmy jednak w Lublinie dobry wynik, choć mogło być lepiej, gdyby nie parę kontrowersji. U siebie w podstawowej części rozgrywek przegraliśmy z nimi, więc ta zaliczka teraz daje nam przewagę mentalną.

A w ogóle to, pana zdaniem, macie w Rybniku zespół na PGE Ekstraligę?

Pyta pan, czy ten, co mamy teraz się nadaje? Ciężko stwierdzić, ale ja to się cieszę z tego, że tak nam się wszystko poukładało. Szkoda kontuzji Dana Bewleya, bo to źle na nas wpłynęło. Andrzej Lebiediew wrócił jednak do dobrego ścigania i robi swoje. Raduje także dobra forma Mateusza Szczepaniaka. W pierwszym meczu w Lublinie został raz niesłusznie wykluczony i zdobył tylko 2 punkty. Teraz prezentuje się o wiele lepiej. Mamy bardzo mocny skład.

Po awansie jednak każdy zmienia. Kto pasowałby do ROW-u? Kogo kupić?

Ekspertem nie jestem. Zresztą nie moja rola. Pomysły kadrowe zostawiam sztabowi. Prezesowi, trenerowi i pozostałym. Poza wszystkim wydaje się, że nie mamy co myśleć o przyszłym sezonie, póki robota nie jest wykonana. Wiemy jednak, że za rok dojdzie do nas Grisza Łaguta i to będzie nasza wartość dodana.

Przez doping Łaguty spadliście z ligi. Czy już was za to przeprosił?

To już sprawa między nim a prezesem.

Pytam, czy nie uważa pan, że należą się z jego strony przeprosiny dla zespołu?

Wolałbym nie odpowiadać na to pytanie.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2018: półfinał Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław

Jechał pan w finale Tauron SEC na Stadionie Śląskim, gdzie wielkiego ścigania nie było, ale pół stadionu kibicowało Worynie.

Chorzów jest blisko Rybnika i to stąd wziął się ten doping. Cieszę się, że udało się zrobić show. Łatwiej się jednak jeździ, kiedy czuje się dobrą atmosferę, a taka była. Śląski to dobre miejsce na żużel. Kiedyś Polak został tam mistrzem świata, teraz to wraca. Co do mijanek, to parę ich było. Nic więcej nie mogę powiedzieć, bo pierwszy raz jechałem na torze jednodniowym i nie mam żadnego punktu odniesienia. Wiem jednak, że tor w Chorzowie był dobrze przygotowany.

Mówią, że pierwszy rok startów seniorskich jest dla zawodnika trudny. Dla pana, jaki był ten sezon?

Dobry, choć były wzloty i upadki. Strasznie dużo było jazdy w Szwecji i Anglii. Przyznam, że czasami chodziło mi po głowie, żeby celowo spóźnić się na samolot i mieć jakieś usprawiedliwienie, żeby nie jechać. Ostatecznie nigdy tego nie zrobiłem, a dziś jestem zadowolony z tego, że wytrwałem. Było warto.

Czuje się pan już na tyle mocny, żeby spróbować, tak na poważnie, zawalczyć o awans do SEC, czy nawet Grand Prix?

W tym sezonie Grand Prix odpadło mi przez błędy w Gorican, a potem w Terenzano. Za rok będę jednak chciał awansować do finału Złotego Kasku, który jest przepustką do eliminacji do mistrzostw świata i Europy.

Grand Prix jest trudną sprawą, bo można czasem usłyszeć od prezesa PZM Andrzeja Witkowskiego, że jest się drobnym ciułaczem.

Czytałem o ciułaczach i o tym, że ojca nie powinno być w parku maszyn. Mnie jednak tata nie przeszkadza. Zresztą, nie zawsze ze mną jest. Podobnie jak wielu mam rodzinny team. Mama na przykład jest księgową, a przy okazji dba o moją dietę.

Komentarze (38)
Konfitura
21.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Szkoda ze z awansu nici:) 
avatar
Dawid Polczyński
20.09.2018
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Korea moim marzeniem jest spotkać ciebie szmato... Ktoś cię w końcu trafi... 
avatar
Don Diego SKS START
20.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Ja osobiście nie lubię tego pana K.W. 
avatar
diablo77
20.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Na daną chwilę Rybnik nie ma co myśleć o awansie w jakikolwiek sposób. Ekstraliga jakiś czas temu oficjalnie przedstawiła swoje stanowisko na temat Rybnika, że w przypadku awansu tej drużyny i Czytaj całość
avatar
PA Bel
20.09.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Z awansem Rybnika chodzi jak zwykle o pieniadze, mozna te sprawe w godzine zalatwic, takze wasza pewnosc ze Rybnik ma droge zamknieta do eligi, moze pewnego pieknego dnia zostac rozwiana ;)