Zawodnicy forBET Włókniarza Częstochowa przystąpili do spotkania o brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski ze świadomością, że muszą odrobić dwanaście punktów straty z pierwszego meczu, jeśli chcą zakończyć tegoroczną rywalizację w PGE Ekstralidze na podium. Dlatego też od pierwszego wyścigu nie było mowy o odpuszczaniu.
Udowodnił to Fredrik Lindgren. Szwed w trzeciej gonitwie przegrał start i znalazł się za parą Maciej Janowski - Vaclav Milik. 33-latek udowodnił już nieraz, że nie ma dla niego pozycji straconych i tak było w tym przypadku.
Lindgren najpierw wyprzedził Janowskiego, a następnie ruszył w pogoń za Milkiem. Gdy wyprzedził Czecha na prostej, starał się go zablokować, wyciągając na bok prawą nogę. Żużlowiec Betard Sparty Wrocław się nie przestraszył i przemknął obok rozpędzonego Szweda.
Sędzia Remigiusz Substyk przeanalizował powtórki tej sytuacji i przyznał żółtą kartkę Lindgrenowi. Arbiter uznał, że zawodnik gospodarzy zachował się w sposób niesportowy. - Nie oszukujmy się. To była próba zastraszenia rywala - ocenił zajście wprost Jakub Jamróg w studiu nSport+.
Nie jest to pierwsza sytuacja tego typu w tym sezonie. Kilka miesięcy temu do podobnego zajścia doszło w Gnieźnie, gdy Adrian Gała starał się blokować parę ROW-u Rybnik podczas spotkania rozgrywanego na stadionie przy ul. Wrzesińskiej. Wtedy sędzia surowo ocenił postawę zawodnika Car Gwarant Startu Gniezno i ukarał go czerwoną kartką. Dlatego też Lindgren powinien cieszyć się z faktu, że w tym przypadku otrzymał tylko żółtą kartkę.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego