Andrzej Lebiediew: Po ostatnim biegu miałem łzy w oczach (wywiad)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew na prowadzeniu

- Po ostatnim biegu miałem łzy w oczach - mówił Andrzej Lebiediew, po rewanżowym meczu finałowym Motor - ROW (53:37). Lublinianie wygrali decydujące starcie i awansowali do PGE Ekstraligi. Tym samym wprawili rybniczan w przygnębienie.

[b]

Konrad Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty: 37:53. Tyle przegrał ROW Rybnik z Speed Car Motorem Lublin. Przed spotkaniem wielu mówiło, że przewaga jest wystarczająco bezpieczna, aby wjechać bezpośrednio do PGE Ekstraligi. Lublinianie odrobili straty i dokonali prawie niemożliwego. Dlaczego ROW nie poradził sobie w Lublinie?[/b]

Andrzej Lebiediew (zawodnik ROW-u Rybnik): Jedynie co mogę zrobić, to złożyć szczere gratulacje dla gospodarzy za świetny mecz i awans do Ekstraligi. Zasłużyli na to na torze. Szkoda biegu, gdzie Kacper złapał gumę. Z rezultatu 5:1 wyszło 3:3. To jest sport, zasady są te same, ten sam tor. Zebraliśmy 37 punktów, nikt nam więcej nie dał, to co wywalczyliśmy na torze, tyle mieliśmy.

Pan akurat nie ma się czego wstydzić. Kolejny raz udowodnił pan, że lubelski owal nie jest panu straszny i wykręcił najlepszy wynik w zespole (13+1). 

Niestety brak mi pięciu punktów do perfekcji. Nie mogę powiedzieć, że pojechałem zły mecz. Naprawdę chciałem awansować z ROW-em do Ekstraligi, przyszedłem tutaj dlatego, aby im pomóc w awansie, miasto żyje żużlem, tym sportem, chciało się dla tych kibiców zrobić coś większego. Po ostatnim wyścigu miałem łzy w oczach.

Sezonu jeszcze nie kończycie. W barażach zmierzycie się z Falubazem Zielona Góra. Ciężko będzie podnieść się po meczu, w którym roztrwoniliście taką przewagę?

Zbieramy się i próbujemy o tym zapomnieć. Walczymy dalej, mamy dwa mecze i wszystko zaczyna się od zera. Bojowe nastawienie i chcemy walczyć o Ekstraligę.

Wracając do niedzielnego spotkania. Wasza drużyna miała zastrzeżenia co do nawierzchni. Po konsultacjach z komisarzem i sędzią zdecydowano opóźnić zawody o trzydzieści minut. Jak z pańskiej perspektywy wyglądał tor przy Alejach Zygmuntowskich?

Krawężnik na pierwszym łuku był straszny, co pokazała pierwsza seria, gdzie wszystkich ciągnęło. Potem ten tor wysuszył się i był dobry. Dla każdego jednak był taki sam, z tym, że gospodarze lepiej dopasowali się. Skupiałem się na tym, co muszę zrobić w tym meczu. Są komisarze, jury, tyle osób podejmuje decyzje w sprawie toru. Tor był dobry, był mały mankament, ale wykonano kawał dobrej roboty. Był do ścigania. Kibicom na pewno podobało się widowisko, które zrobiliśmy.

Początek tego sezonu był dla pana bardzo trudny. Problemy sprzętowe, brak odpowiednich zdobyczy punktowych dla Sparty Wrocław i decyzja o zmianie ligi. Bezpośrednio nie udało się awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Z perspektywy czasu to była dobra decyzja wycofać się z Ekstraligi?

To był dla mnie dobry ruch, choć jednak kroczek do tyłu. Nie powiem, że pierwsza liga różni się drastycznie od Ekstraligi. Chłopaki bardzo fajnie jadą, nikt nie odpuszcza. Atmosfera w klubie jest super. Nie ma presji, czy też napinki, a na pewno ja tego nie odczuwam.

ROW tak pozytywnie zadziałał na pana, że zaczęły się pojawiać lepsze wyniki?

Na pewno złapałem więcej luzu i spokoju, nie nakładałem na siebie zbyt dużej presji. Klub z Rybnika pomagał mi, nie wywierał dodatkowego ciśnienia. Nie oczekiwali ode mnie super fenomenalnych wyników, choć jestem tu po to, abym solidnie punktował. Pierwsze mecze nie wyglądały ciekawie, w Gnieźnie sześć punktów, na domowym torze przeciwko Motorowi Lublin dwa. Pozbierałem się, znalazłem coś w sprzęcie, w sobie także. Czuję psychiczny komfort. Chce cieszyć się żużlem, to moja największa miłość obok mojej rodziny.

Uśmiechu na twarzy nie było widać na twarzy prezesa Krzysztofa Mrozka, który po pierwszym spotkaniu cieszył się jak mały chłopiec. W rundzie zasadniczej zwyzywał was od panieniek, by później mobilizować na najważniejszą część sezonu.  

O prezesie ludzie nie zawsze wypowiadają się w superlatywach, bo wielokrotnie przesadza. Chciałbym bronić jego osoby, bo takich ludzi brakuje w naszym sporcie. Żyje nim, nie jest biznesmenem, który chce zrobić interes na tym klubie, po prostu chce najlepiej dla swoich żużlowców. To człowiek dla drużyny. Czasami może rzucić słowami powalającymi na kolana zawodników, ale klub jest prowadzony przez niego w sposób profesjonalny. Wielu powinno się uczyć od niego.

Czasu na wyciągnięcie wniosków i poprawki nie będzie dużo. W niedzielę jedziecie pierwszy mecz barażowy. Jak pan widzi szanse swojego zespołu w tej batalii? Więcej osób skłaniałoby się przy tym, że Falubaz wybroni Ekstraligę. 

Mecz zaczyna się od zera. Na pewno nie składamy broni. Wydawało się, że po pierwszym spotkaniu zakończymy sezon w Lublinie. Tak się jednak nie stało. Chłopaki są bardzo nakręceni. Mamy coś do udowodnienia całej żużlowej Polsce.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie

Źródło artykułu: