Plusy i minusy. Kto ma Kołodzieja, ten ma złoto. Kryminał z Niedźwiedziem

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: para Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: para Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel

Nie rozumiem, jak to możliwe, że Sebastian Niedźwiedź, który opuścił stadion w karetce, a przed wejściem do niej klęknął, pojechał w dwóch biegach barażowego meczu o PGE Ekstraligę. Jak dla mnie to jedyny i największy minus minionego weekendu.

PLUSY

Janusz Kołodziej. Przeżywał w play-off ciężkie chwile. Gdy zmieniono mu partnera w parze (Brady'ego Kurtza na Jarosława Hampela), to oswajał się z tym dwa mecze. Spalał się na starcie, wjeżdżał w taśmę, bo wiedział, że jeśli nie wystrzeli, to na trasie będzie woził ogony. W finale finałów zachował jednak zimną krew. W biegach, w których jechał z Hampelem, zdobył 8 punktów z bonusem (w całym meczu 11+1). Wielkie brawo za bieg numer 10 i ogranie Bartosza Zmarzlika na trasie.

Po sobotnim finale można chyba śmiało zaryzykować stwierdzenie, że kto ma Kołodzieja, ten ma złoto. Nie wierzę, że piszę te słowa, bo jak Krzysztof Cegielski mówił mi kiedyś, że Janusz jest talizmanem każdej drużyny, w której startuje, to trochę się z tego śmiałem. Liczby jednak nie kłamią. Janusz zdobywał złote medale w sezonach 2004, 2005, 2010, 2012, 2017 i 2018 (6 złotych medali na 15 sezonów) i to chyba najlepiej pokazuje, jak wielka jest jego wartość dla drużyny.

Fogo Unia Leszno. Plus za cały sezon jazdy na wysokich obrotach. Miała Unia miesięczny dołek formy, ale przypadł on w takim okresie, że nie miało to większego znaczenia dla wyniku. Ktoś powie, a po co chwalić za coś, co było oczywiste? Nie raz już jednak było tak, że "papierowy faworyt" przegrywał.

W tym miejscu chciałbym przypomnieć jedną z przedsezonowych rozmów z Piotrem Baronem, menedżerem Fogo Unii. Kiedy powiedziałem mu, że w 2017 miał "dream-team", a teraz ma drużynę, to zgodził się ze mną w 100 procentach. Tego, że leszczynianie byli zespołem, doświadczaliśmy na każdym kroku. Panowie świetnie się uzupełniali. Jak nie jechał jeden, to nadrabiał drugi. W finale w Gorzowie zawiódł Kołodziej, szalał za to Piotr Pawlicki. W rewanżu było odwrotnie. Swoją drogą warto zauważyć, że Unia ma tylko jednego zawodnika w dziesiątce najskuteczniejszych żużlowców PGE Ekstraligi.

Cash Broker Stal Gorzów. Wielcy przegrani finału, ale i tak plus, bo jednak nie stawiałem na ten zespół przed sezonem. I myślę, że nie tylko ja miałem niskie mniemanie o możliwościach Stali. W końcu osłabienia były dosyć poważne (Niels Kristian Iversen, Przemysław Pawlicki), a wzmocnienie tak naprawdę tylko jedno (Szymon Woźniak). Stal jednak zaskoczyła, a jej zawodnicy pokazali charakter. Gratulacje dla Krzysztofa Kasprzaka za inteligentną jazdę na leszczyńskim torze. Kto wie, jak wyglądałby wynik dwumeczu, gdyby trener Stanisław Chomski inaczej przygotował nawierzchnię na pierwsze spotkanie.

Piotr Protasiewicz. To jemu będą mogli podziękować w Zielonej Górze, jeśli Falubaz wygra ostatecznie barażowy dwumecz o PGE Ekstraligę z ROW-em Rybnik. Plus nie tylko za jazdę miłą dla oka, ale i też, a może przede wszystkim, za ważne zdobycze punktowe. Za podwójną wygraną z Michaelem Jepsenem Jensenem w 5. biegu (minięcie Troya Batchelora na trasie), bo dzięki niej Falubaz wyrównał wynik spotkania (15:15) po słabej pierwszej serii (10:14). I za show w 12. wyścigu, gdzie para ROW długo prowadziła podwójnie i gdyby to dowiozła, mielibyśmy tylko 37:35 dla gospodarzy. Protasiewicz poradził sobie jednak z rywalami na trasie i Falubaz utrzymał 6-punktowe prowadzenie w meczu przed trzema ostatnimi biegami.

MINUS

Falubaz Zielona Góra. Za skandaliczną sytuację z Sebastianem Niedźwiedziem. Jak to możliwe, że zawodnik po wstrząśnieniu mózgu pojechał w dwóch wyścigach? A jeszcze mamy niewyjaśnioną do końca sprawę utraty przytomności. Po meczu menedżer Adam Skórnicki wspomniał coś o tym, że Niedźwiedziowi po kraksie w biegu juniorskim "lekko zgasło światełko". Można to odebrać jednoznacznie. Inna sprawa, że lekarz zawodów, który podpisał się pod oświadczeniem, stwierdził, że żużlowiec nie stracił przytomności. Na miejscu nie byłem, ale widząc popękany w dwóch miejscach kask Niedźwiedzia, trudno jest mi to poskładać w jedną całość. Gdzieś to się rozjeżdża. Jakby nie spojrzeć narażano zdrowie i życie juniora, ale i też pozostałych uczestników meczu. Dobrze, że nic nikomu się nie stało. Całe zajście mocno opisał na Twitterze Sławomir Kryjom, który stwierdził, że dopuszczenie Niedźwiedzia do startu po upadku w 2. biegu, to był "kryminał".

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku

Komentarze (32)
avatar
Toromistrz
1.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W tv było widzać,że Niedźwiedź wracając do parkingu nie do konca wiedział gdzie jest i sam to chyba by tam nie trafił. 
Eddybyk15
1.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co za bzdury z tym przygotowaniem toru przez chomskiego ..Unia pojechała w rundzie zasadniczej w Gorzowie na remis i tam tor przygotowała niby pogoda na finał tor źle przygotował chomski.. Stas Czytaj całość
avatar
nemas
1.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Określenie czy z zawodnikiem jest ok czy nie naprawde jest proste. Jeżeli chłopak słania sie na nogach, stracił przytomność, podobno nie wiedział gdzie jest to czego tu brakuje aby stwierdzić ż Czytaj całość
avatar
nemas
1.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ktoś za ten numer z wypuszczeniem Niedźwiedzia na tor piwinien zapłacić i to naprawdę wysoką cenę. Co to za lekarz że dopuścił go do jazdy. Po upadku wstał i szedł ale laik widział ze jest chł Czytaj całość
Wawi L
1.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niestety, określenie czy zawodnik może jechać czy nie, nie jest takie proste. Popatrzmy na boks, gość dostaje cios, pada na deski, sędzia liczy i zawodnik się podnosi i zwycięża, albo zaraz znó Czytaj całość