[b]
FAWORYT:[/b] Nominowana jest piątka, ale o trofeum powalczą Leon Madsen i Artiom Łaguta. Każde inne rozstrzygnięcie będzie sensacją. Faworytów jest więc dwóch. Prawdziwych, tegorocznych kiler-ów dw-óch.
Wybór jest potwornie trudny z kilku powodów. Rosjanin nie notował wpadek i praktycznie w pojedynkę dał utrzymanie MRGARDEN GKM-owi Grudziądz w PGE Ekstralidze. Duńczyk z kolei zaliczył sezon życia, osiągnął drugą średnią w najlepszej lidze świata. Dodatkowo szarżą na ostatnim łuku (wyprzedził Antonio Lindbaecka) w kończącym sezon zasadniczy meczu forBET Włókniarza Częstochowa z... grudziądzanami dał awans "Lwom" do pierwszej czwórki.
Całe szczęście to kibice swoimi głosami wezmą odpowiedzialność na swoje barki i tym sposobem rozwiążą wszelkie dylematy. Gdyby to jednak nam przystawiono do skroni pistolet i kazano wskazać swojego wybrańca bez wymigiwania, głos powędrowałby w stronę Madsena.
Bo to jakiś absolutny fenomen. Co roku wydaje się, że Madsen dochodzi ze swoimi wynikami do ściany, że pewnego poziomu już nie przeskoczy, a on zadaje kłam tej teorii, dalej się poprawia i wciąż podkręca swoje statystyki. Teraz już można z całą odpowiedzialnością napisać, że Michał Świącik zrobił przed sezonem 2018 złoty interes podpisując z Duńczykiem dwuletni kontrakt. Zapewne przed nadchodzącymi rozgrywkami Leon poszedłby w górę ze swoimi żądaniami i urządził sobie do tego objazdówkę po kraju. A tak został mistrzowsko zablokowany. Ciężko sobie wyobrazić, by po takim sezonie Leon nie otrzymał też stałej dzikiej karty na cykl Grand Prix 2019.
MOJA KLASYFIKACJA:
1. Leon Madsen
2. Artiom Łaguta
3. Nicki Pedersen
4. Fredrik Lindgren
5. Tai Woffinden
Posługując się nomenklaturą rodem z kolarstwa, Madsen i Łaguta utworzyli ucieczkę, która wyrobiła sobie wyraźną przewagę na drugą grupą. A w niej z pewną stratą równo pedałują Duńczyk, Szwed i Brytyjczyk. Każdy z podobnymi widokami na podium, ale także z jakimiś grzeszkami na sumieniu.
Nicki zawalił Grupie Azoty Unii Tarnów kilka ostatnich meczów wyjazdowych, w których nie potrafił wygrać wyścigu. Z jednej strony ktoś powie, że właśnie tych punktów zabrakło Jaskółkom do utrzymania, z drugiej bez kapitalnej jazdy Pedersena na starcie sezonu, tarnowianie spadliby z ligi już w połowie rozgrywek, a nie dopiero po ostatniej kolejce.
Bez "Fredki" częstochowianie nie wjechaliby do play-offów, ale i jemu przytrafił się słabszy okres, do tego zapędy Skandynawa wyhamowała kontuzja. Woffinden natomiast prezentował się bardzo niemrawo. W pewnym fragmencie ze strony lidera Betard Sparty Wrocław brakowało "trójek" i takiej iskry bożej. Czasami odnosiło się wrażenie, że w niektórych sytuacjach stykowych bał się wejść odważniej by nie doznać urazu, który mógłby go wyeliminować z walki o trzeci tytuł IMŚ. Na dokładkę jego konto obciążają totalnie spartolone półfinały przeciwko Fogo Unii Leszno.
KOGO BRAKUJE?: Trochę dziwnie wygląda skład pierwszej piątki bez przedstawiciela nowego-starego Drużynowego Mistrza Polski, czyli leszczyńskich "Byków". Emil Sajfutdinow może konkurencji w zespole nie miał w tym względzie zbyt wielkiej, bo tylko Brady'ego Kurtza, ale swoją solidnością, a zwłaszcza postawą w najważniejszych spotkaniach z pewnością zasłużył by znaleźć się w tym zestawieniu.
Mężczyzn nie ocenia się przecież po tym jak zaczynają, a jak kończą. Tymczasem wśród nominowanych jest np. Lindgren, który ocierał się o kosmos w pierwszej połowie rozgrywek, ale zgasł w drugiej i w konsekwencji wylądował ze swoją średnią na dziesiątej pozycji, podczas gdy Emil wyprzedził go o cztery lokaty.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku
P.S. Donio nie mam kochanki w Toruniu:P