Wybrzeżu sensacyjna wygrana w Lublinie nic nie dała. Zaważyły domowe porażki (plusy i minusy sezonu)

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Anders Thomsen
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Anders Thomsen

Zdunek Wybrzeże dużo lepiej prezentowało się na torze w drugiej części sezonu. Gdańszczanie nie awansowali jednak do play-offów i sezon mogą spisać na straty. Wszystko przez dwie domowe porażki, które nie powinny się zdarzyć.

"Plusy i minusy sezonu" to nowy cykl, w którym przedstawiamy najlepsze i najsłabsze strony poszczególnych drużyn Nice 1.LŻ w sezonie 2018.

***

PLUS: "Duńska Mafia" znakiem rozpoznawczym Zdunek Wybrzeża

Każdy klub potrzebuje swojej tożsamości, a także zawodników, dla których chodzi się na mecze. Trzej młodzi, ambitni duńscy zawodnicy Zdunek Wybrzeża - Anders Thomsen, Mikkel Michelsen i Mikkel Bech prezentowali ofensywny styl jazdy i poza drobnymi wpadkami, zawsze w Gdańsku można było na nich liczyć. Ich bardzo dobre występy, to również problem dla klubu. Co prawda Mikkel Bech przedłużył kontrakt, jednak dwaj pozostali dostali nieporównywalnie lepsze oferty z PGE Ekstraligi.

MINUS: Patrick Hougaard nie dał rady

W wyraźnym cieniu trzech rodaków był Patrick Hougaard. Najbardziej doświadczony z Duńczyków przychodził do Gdańska jako pogromca Wybrzeża z ostatnich lat. Nie zaliczył żadnego kompromitującego występu, jednak tak naprawdę nie pomógł wydatnie zespołowi ani razu.

PLUS: zdobyli stadion ekstraligowca. W wielkim stylu

W końcówce sezonu, mimo wcześniejszych przeciętnych występów Zdunek Wybrzeże wciąż miało szansę na awans do play-offów. W kluczowym momencie gdańszczanie zdawali się prezentować najwyższą formę w 2018 roku, jednak i tak jechali skazywani na pożarcie do Lublina. Po 5. biegu było 20:10 dla Speed Car Motoru. Od tego czasu jednak gdańszczanie prezentowali się doskonale i nie tylko wygrali mecz 48:42, ale również zdobyli bonus. Był to jeden z najlepszych meczów wyjazdowych gdańskiego klubu w ostatnich latach.

ZOBACZ WIDEO Mistrzyni w rzucie młotem uwielbia speedway i kibicuje żużlowcom

MINUS: gdański stadion nie był twierdzą

Mecze u siebie są zawsze kluczem do sukcesu w żużlu. Drużyny chcące osiągać sukcesy, nie mogą pozwalać sobie na wpadki przed własną publicznością. Inaczej było w tym roku w Gdańsku. Zdunek Wybrzeże przegrało nie tylko z lublinianami, ale również z Lokomotivem Daugavpils, a po porażkach pojawiały się w zespole wzajemne oskarżenia. Tej straty gdańszczanie już nie nadrobili, a do tego zrazili do siebie kibiców, którzy tak licznie nie przychodzili już na Stadion im. Zbigniewa Podleckiego.

PLUS: nowa nadzieja gdańskiego żużla

W Gdańsku mocno czekano na szesnaste urodziny Karola Żupińskiego. Kolejny utalentowany zawodnik, ukształtowany przez gdański system szkolenia zadebiutował w lidze w meczu z Car Gwarant Startem Gniezno i już w swoim debiucie wygrał bieg. Później co prawda nie potrafił jeszcze robić różnicy w meczach ligowych, jednak osoby będące blisko klubu zwiastują jego wielką przyszłość.

MINUS: postawa Polaków

Do trzech Duńczyków w barwach gdańskiego klubu nie można mieć pretensji. Do ich poziomu nie zdołali jednak dojść polscy zawodnicy. Oskar Fajfer znów był tylko żużlowcem solidnym, któremu zdarzały się wpadki. Michał Szczepaniak i Dominik Kossakowski mogą mieć natomiast problemy z tym, by utrzymać się w Nice 1.LŻ. Szczególnie regres gdańskiego juniora był bolesny, w końcu wszyscy łącznie z nim samym liczyli na to, że będzie czołowym młodzieżowcem ligi.

Źródło artykułu: