W Speed Car Motorze Lublin zdają sobie sprawę, że skład, który obecnie mają, jest tak słaby, że drużyna może polecieć z hukiem z PGE Ekstraligi. Nic dziwnego, że lublinianie próbują uderzać do żużlowców, którzy są już dogadania z innymi klubami. Jakiś czas temu Motor próbował odbić forBET Włókniarzowi Częstochowa Mateja Zagara, teraz wyciągnął ręce po polsko-szwedzki duet z MRGARDEN GKM-u Grudziądz - Przemysław Pawlicki, Antonio Lindbaeck.
W Grudziądzu byli w lekkim szoku, gdy dowiedzieli się, że istniała groźba utraty zawodników mających stanowić trzon zespołu. Wykonano nawet telefony do obu żużlowców, by się upewnić, czy zamierzają się wycofać z zawartych wcześniej ustaleń. Zarówno Pawlicki, jak i Lindbaeck zadeklarowali chęć dalszej jazdy w GKM-ie. Obaj powiedzieli, że dali słowo, a dla nich jest ono droższe od pieniędzy.
Swoją drogą, to Motor nieźle to sobie wykombinował. Wzmocnienie kosztem GKM-u mogłoby się okazać strzałem w dziesiątkę. Grudziądzanie bez dwóch solidnych zawodników mogli spaść do roli rywala lublinian w walce o utrzymanie. Tym bardziej, że Motor ma dobrego juniora Wiktora Lamparta.
Sytuacja z Zagarem oraz z Pawlickim i Lindbaeckiem to pokłosie ubiegłorocznej zmiany w przepisach. Wówczas zabroniono klubom przedłużania kontraktów z zawodnikami pozostającymi w kadrze zespołu. Dwa lata temu GKM miałby stosowną umowę i nie musiałby liczyć na honorowe zachowanie żużlowców. Teraz są porozumienia na gębę, które w sensie formalnym nic nie znaczą.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"
a ja słyszałem w "kuluarach" że Nielsen ma wrócić do Motoru