Stal zapowiada pozew przeciwko Porsingowi. Duńczyk zostanie oskarżony o próbę wyłudzenia pieniędzy

WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Kolejarz Opole - Stal. Hubert Łęgowik z prawej
WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Kolejarz Opole - Stal. Hubert Łęgowik z prawej

Nicklas Porsing na Facebooku ostrzega rodaków przed podpisywaniem kontraktu ze Stalą Rzeszów. Mówi, że nie dostał kasy, że zmuszano go do podpisywania fałszywych dokumentów. - To bzdura. Sprawa trafi do sądu - mówi wiceprezes klubu Marcin Janik.

Nicklas Porsing, były zawodnik Stali Rzeszów, rzuca mocne oskarżenia pod adresem klubu. Mówi o fałszywych dokumentach, zaległościach, przytacza wiele historii mających jego zdaniem świadczyć o tym, że Stal jest kolosem na glinianych nogach. Na odpowiedź klubu długo nie trzeba było czekać. - Porsing zarobił w tym roku około stu tysięcy i cała ta suma trafiła na jego konto - wyjaśnia wiceprezes Stali Marcin Janik, dodając, że żużlowiec czeka już tylko na rozliczenie umowy reklamowej.

- On sobie dodatkowo policzył, że mamy mu wypłacić 30 tysięcy za przejazdy na mecze, ale tej kasy nie dostanie - precyzuje Janik, tłumacząc, że travel miał być, bo Porsing zaklinał się, że będzie jeździł na mecze Stali z Anglii. - Taka sytuacja nie miała jednak miejsca ani razu. Duńczyk mieszkał jakieś półtora kilometra od stadionu i stamtąd przychodził na mecze. Trudno, żeby mu za to płacić dwa i pół tysiąca - dowodzi Janik. - Dodam, że Porsing nie miał busa, więc na wyjazdowe spotkania to my woziliśmy mu motocykle.

Stal zapowiada złożenie w sądzie pozwu o próbę wyłudzenia pieniędzy. - Porsing nas okłamał z Anglią, a teraz domaga się wypłaty środków, które mu się nie należą - komentuje Janik, pokazując nam na dowód osiem przelewów na konto zawodnika. Prawdziwych, niesfałszowanych. - Zresztą nieprawdą jest, że Porsing czeka na kasę z trzech lat. Ten i poprzedni sezon rozliczył prezes Nawrocki, wcześniejszy jego poprzednik Andrzej Łabudzki

Stal dementuje też inne informacje przekazane przez Porsinga na Facebooku. Działacze mówią nam, iż nieprawdą jest, że nie zapłacili za hotel, w którym odbyło się zgrupowanie przed sezonem. - Jeszcze przed daliśmy 50 procent zaliczki. Dodatkowo zawodnicy otrzymali trzy tysiące kieszonkowego do podziału na zespół - wyjaśnia Janik.

A jak wygląda sprawa z innymi zarzutami Porsinga. Stal zaprzecza, by zwolniła dwie sekretarki, po wcześniejszym oskarżeniu ich o małą frekwencję na finale Speedway Diamond Cup. Nie ma też zaległości wobec podprowadzających. Te, które pofatygowały się do klubu dostały pieniądze, na pozostałe czeka w kasie 1000 złotych. Kierownik startu też ma być rozliczony. - Kolejną bzdurą jest to, że pożyczyłem klubowi dwieście tysięcy - mówi Janik. - Chciałbym, żeby było mnie na to stać - ironizuje. - Nie wiem też, dlaczego Porsing zarzuca prezesowi Nawrockiemu kłamstwo w wywiadzie, jakiego wam udzielił. Zawodnik mówi, że nigdy nie dostał od niego pięciu tysięcy funtów na silnik, tyle że w rozmowie nie określono waluty, a ja dodam, że chodziło o pięć tysięcy złotych.

Janik dementuje też, jakoby pogotowie ratunkowe odmawiało przyjazdu na treningi z powodu zaległości. - Karetki są na każdym treningu - podkreśla Janik. - To samo z polewaczką, która zdaniem Porsinga miała się zatrzymać na torze, bo nie mieliśmy na benzynę. Tyle, że taka sytuacja nie miała miejsca. Poza tym polewaczkę obsługuje firma, która wygrała przetarg miejski na obsługę stadionu.

Porsing pisał też o pożyczaniu części młodszym zawodnikom, bo klub miał im odmawiać zakupu części. - Pożyczył raz motocykl Mateuszowi Rząsie. Zrobił to po meczu, w którym nie zdobył żadnego punktu. Pewnie chciał się zrehabilitować. Natomiast jedynym młodym zawodnikiem, któremu klub serwisował w tym roku silniki, był Michał Curzytek. Sprzęt żużlowca regularnie trafiał do Jacka Rempały, można to sprawdzić - kończy Janik.

ZOBACZ WIDEO Jamróg: Nie mam wyrobionej marki. Wciąż muszę coś komuś udowadniać

Źródło artykułu: