Dla wielu forBET Włókniarz Częstochowa był czarnym koniem tegorocznych rozgrywek PGE Ekstraligi. Zespół prowadzony przez Marka Cieślaka awansował do fazy play-off. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc w przyszłym sezonie kibice pod Jasną Górą będą oczekiwać czegoś więcej. Co najmniej medalu Drużynowych Mistrzostw Polski.
Po wtorkowych ruchach transferowych znamy prawdopodobnie całą kadrę "Lwów" na sezon 2019. Włókniarz wymienił najsłabsze ogniwo - Tobiasza Musielaka zastąpi Paweł Przedpełski, zgodnie z zapowiedziami udało się też zatrzymać Mateja Zagara i Adriana Miedzińskiego. Do tego doszedł transfer obiecującego młodzieżowca w postaci Jakuba Miśkowiaka.
Tak skonstruowana kadra to test dla umiejętności trenerskich Marka Cieślaka. Szkoleniowiec wyrobił sobie opinię jednego z najlepszych fachowców na polskim rynku, ale fakty są takie, że w ostatnich latach nie potrafił zdobyć medalu DMP.
Doskonale pamiętamy bowiem w jaki sposób Cieślak żegnał się z kibicami w minionym sezonie. Były słowa o pewnych nieporozumieniach z właścicielami klubu i o tym, że być może trzeba przedyskutować temat dalszej współpracy. Później trener rakiem wycofywał się ze swoich słów i zrzucał winę na media, które miały źle zinterpretować jego wypowiedź. Niesmak jednak pozostał.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji
Nie jest tajemnicą, że Cieślak miał nieco inną wizję składu Włókniarza na sezon 2019. Miał być Martin Vaculik, a miało nie być Mateja Zagara. Nie wszystkie życzenia trenera zostały spełnione i nie jest to jego wymarzona drużyna. Na papierze kilku rywali z pewnością dysponuje mocniejszymi nazwiskami. Biorąc jednak pod uwagę tegoroczny sukces, brak play-offów pod Jasną Górą będzie oceniany w kategoriach porażki. Nikt nie chce bowiem robić kroku wstecz.
Dlatego tak wiele będzie zależeć od Cieślaka. To on może być tym czynnikiem, który zrobi różnicę. Ma szkielet drużyny w postaci tegorocznych liderów - Leona Madsena i Fredrika Lindgrena. Ma szansę, by nadal pracować nad dyspozycją Adriana Miedzińskiego i tym samym pokazać, że 33-latkowi znacznie lepiej poza rodzinnym Toruniem. Ma też możliwość, by tego samego dokonać z Pawłem Przedpełskim, któremu zaczynało przeszkadzać toruńskie powietrze.
Za Cieślaka warto trzymać kciuki. Misja przed jaką stoi nie jest łatwa, ale kibice w Częstochowie zasłużyli na medal DMP. Wszakże w minionych rozgrywkach to właśnie na stadionie przy ul. Olsztyńskiej mieliśmy jedną z większych frekwencji.
Najgorsze, co może przytrafić się Włókniarzowi to brak play-offów i słowa Cieślaka, że to nie był jego skład i nie on odpowiada za wynik. Po wydarzeniach z tego roku, nie można takich słów wykluczyć. Jednak wtedy już nikt drugi raz nie nabierze się na błędną interpretację słów trenera. Drugi raz ten sam numer się nie uda.