Po sezonie w roku 2017, w składzie biało-zielonych doszło do sporych zmian. Zostali wówczas jedynie Leon Madsen, Matej Zagar i Michał Gruchalski. Teraz sytuację mamy odwrotną - trzon ekipy został zachowany, natomiast wymieniono najsłabsze ogniwa. W miejsce Tobiasza Musielaka Włókniarz pozyskał Pawła Przedpełskiego, zaś drugą pozycję juniorską zajmie Jakub Miśkowiak.
Czysto teoretycznie, siła rażenia Lwów została zatem wzmocniona. Trudno jednak przypuszczać, że równie fenomenalny początek będzie miał Fredrik Lindgren, który we wstępnej fazie minionego sezonu robił co chciał, rozstawiał rywali po kątach i to głównie dzięki niemu Włókniarz od początku rozgrywek był w dobrym położeniu. Jeśli Szwed tym razem nie wsiądzie w kosmiczny pojazd i nie wzniesie się na orbitę, częstochowianie będą musieli polegać na tym, że pozostałe ogniwa zawodzić nie będą.
Biorąc pod uwagę wzmocnienia innych drużyn, jak Falubazu Zielona Góra czy MRGARDEN GKM-u Grudziądz, Włókniarz nie jest pewniakiem do jazdy w pierwszej czwórce, choć na pewno solidnym kandydatem. W Częstochowie wierzą, że polityka budowania drużyny jest słuszna. - Zespół buduje się nie przy pomocy Excela, tylko trzeba znać i wierzyć w potencjał danego zawodnika, dobierać członków ekipy charakterologicznie, posiadać dobrego trenera, a takiego mamy. Do tego jesteśmy klubem cenionym i lubianym przez zawodników. My natomiast cieszymy się z ich rozwoju, z ich lepszych wyników. Branie zawodników tylko przez pryzmat statystyk w niejednej drużynie pokazało, że może ma to sens na jeden sezon, ale już na kolejne niekoniecznie - powiedział w rozmowie z naszym serwisem Michał Świącik, prezes Włókniarza.
W klubie zapewniają, że tworząc drużynę myśleli przyszłościowo. Dlatego np. seniorzy mają podpisane umowy z opcjami przedłużenia na kolejne lata. W przypadku Jakuba Miśkowiaka obie strony odpowiednio się zabezpieczyły. Tzn., że jeżeli zawodnik będzie spełniać oczekiwania, a klub wywiąże się ze wszystkich zapisów kontraktu, to automatycznie zostanie on przedłużony.
- Cieszę się z tego, co budujemy. Nie zawsze dream team zdaje egzamin. Pamiętamy przecież, jak 10 lat temu we Włókniarzu byli m.in. Nicki Pedersen i Greg Hancock, a w efekcie drużyna przez dwa lata zdobyła tylko jeden medal i to brązowy - podsumował Michał Świącik.
ZOBACZ WIDEO Ile żużlowcy wydają na opony?