Brytyjczycy postanowili wprowadzić plan czteroletniej naprawy żużla. Ma to zapobiec drastycznej rewolucji i ustabilizować sytuację w Premiership. Punktem odniesienia dla działaczy z Wysp jest PGE Ekstraliga. Tamtejsi promotorzy wiedzą, że nie mogą konkurować z Polakami poziomem finansowym, ale chcą pokazać, że brytyjski żużel ma do zaoferowania inne walory.
- Największym problemem są zbyt wielkie oczekiwania. Produkt, który mieliśmy w tym roku, był bardzo atrakcyjny. W Premiership oglądaliśmy wiele ciekawych wyścigów, a o play-off biło się aż sześć zespołów - powiedział na łamach "Swindon Advertiser" Alun Rossiter, menadżer Swindon Robins i opiekun brytyjskiej kadry.
Jedyną z głównych zmian jest wprowadzenie zmian do systemu "doubling up". Zawodnicy będą mieli możliwość rywalizowania w dwóch ligach brytyjskich jednocześnie, ale na nowych warunkach. Średnia z wyższej ligi będzie odpowiednio przeliczana do ligi niższej. Wskaźnik będzie rósł stopniowo, przez co kluby będą miały czas przystosować się do nowych warunków.
- Nie możemy tak po prostu wprowadzić gwałtownych zmian, a tego oczekują ludzie. Poukładanie wszystkiego wymaga czasu i systematycznej pracy. Dlatego też nie możemy wprowadzić w życie zmian w systemie "doubling up" zbyt pochopnie i nagle. W pierwszym sezonie przelicznik wyniesie 1,5, w drugim 1,6, a w trzecim 1,7. Wszystko wydarzy się stopniowo - wyjaśnił menedżer Swindon Robins.
Działaczom chodzi o to, by otworzyć nieco brytyjski żużel. Stopniowe eliminowanie możliwości jazdy zawodników w dwóch ligach ma spowodować wzrost liczby żużlowców startujących na torach w Wielkiej Brytanii.
W sezonie 2019 w Premiership nie zobaczymy Somerset Rebels oraz Leicester Lions, które zmuszone były przenieść się do niższej klasy rozgrywkowej. Od kilku lat w najwyższej brytyjskiej lidze brakuje też Coventry Bees. Do elity powrócą za to Ipswich Witches i Peterborough Panthers.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"