Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Czytelnicy piszą (ukłony dla nighta), że WP SportoweFakty żyją ostatnio z prezesa Stali Rzeszów Ireneusza Nawrockiego, a każdy dzień bez niego jest dniem straconym. Coś w tym jest, choć trudno odmówić sobie pisania o działaczu, który ewidentnie zapędził się w kozi róg. Już pal licho tematy związane ze Speedway Diamond Cup (ta nieszczęsna Skoda i zaległości wobec żużlowców). Docierają do mnie głosy, że działacz zafiksował się na tyle mocno, iż nie rozliczył wszystkich regulaminowych umów z zawodnikami. Możliwe, że są też inne kwiatki.
Przypominam nieśmiało, że Stal jedzie na licencji nadzorowanej. Biorąc pod uwagę wszystko to, co dzieje się wokół pana Nawrockiego, będę pierwszym, który rzuci hasło: wyrzucić rzeszowski klub z Nice 1.LŻ. Oczywiście, jeśli potwierdzą się informacje o problemach. W innym razie posypię głowę popiołem i powiem "przepraszam". Jakiś głos mówi mi jednak, że nie będę musiał tego robić.
Od razu wyjaśniam, że nie uparłem się na pana Nawrockiego, ani tym bardziej na Stal. Żużlowych ośrodków jest tak mało, że trzeba na nie chuchać i dmuchać. Nie wolno jednak pobłażać ani tym bardziej przymykać oka, bo wrzód zwykle narasta i pęka w najmniej spodziewanym momencie. Takie sytuacje nigdy nie są dobrą reklamą dla dyscypliny. Jeśli klub pana Ireneusza ma długi, to trzeba o tym wszystkim otwarcie i ze szczegółami opowiedzieć. Inaczej nie można, bo doprowadzimy do sytuacji, w której na kilka dni przed inauguracją ligi okaże się, że jest ona zdekompletowana. W najlepszym razie narazimy się na farsę już w trakcie. Jakieś kabaretowe występy w kadłubowym składzie, czy inne takie. Pomijam już fakt, że publikacja 50 tekstów o kłopotach jednego z klubów tez nie będzie dobrą reklamą.
Nie wiem, jaki jest problem pana Nawrockiego? Czy chodzi wyłącznie o to, że wziął sobie na głowę Diamond Cup i stracił na tym dwa miliony? A może zwyczajnie finansowanie klubu żużlowego przerasta jego możliwości. Faktem jest, że wejście w klub rozpoczął od wyczyszczenia zaległości (inna sprawa, że zrobił to w formie pożyczki), ale potem były już tylko piękne słowa, które szara rzeczywistość brutalnie w ostatnich tygodniach weryfikuje.
Polskiego żużla nie stać na to, by dalej bawić się z prezesem Stali w kotka i myszkę. PZM po decyzjach Zespołu ds. Licencji, o ile będą one dla rzeszowian niepomyślne, powinien błyskawicznie zająć jasne stanowisko. W innym razie będzie związek żałował. Zresztą, jeśli miałoby dojść do jakiejś nieoczekiwanej zamiany miejsc w Nice 1.LŻ, to musiałoby się to stać teraz. W drugiej lidze jest kilka ciekawych drużyn, więc może znalazłby się chętny do zajęcia miejsca Stali. Tyle że żaden z tych podmiotów nie może dostać propozycji za pięć dwunasta, bo to byłoby niepoważne.
Inne wyjście? Zostawić Stal, ale wyrzucić Nawrockiego z żużla. Problem w tym, że pewnie ciężko byłoby znaleźć w krótkim czasie, jaki został do startu ligi, nowego inwestora. Zwłaszcza że musiałby on pewnie możliwie szybko oddać swojemu poprzednikowi pieniądze, jakie pożyczył on klubowi. Do tego doszłaby też spłata bieżących zobowiązań.
Jakby nie spojrzeć, wszystko zmierza w takim oto kierunku, że Stal zapłaci za błędy swojego prezesa i właściciela, który zamiast płacić rachunki, zajmuje się ostatnio opowiadaniem bajek z mchu i paproci. Ostatnio robi to z coraz większym natężeniem. Jest nieuchwytny. W związku już na przykład nie wiedzą, na jakim etapie jest sprawa zapłacenia zaległości Tomasza Jędrzejaka. Zawodnik tragicznie zmarł w połowie sierpnia. Nawrocki powinien był to załatwić od ręki, a nie tylko wciąż szukać wykrętów i przeciągać. On zaczął jednak od obwieszczenia światu, że poprosi Rafała Haja o telefon do żony, potem zniknęły mu faktury, a teraz to już chyba sam nie wie, co ma powiedzieć, bo sms-y z GKSŻ zbywa milczeniem.
Tak swoją drogą, to miałem dziś nie pisać o Nawrockim. Skoro jednak taka nieciekawa wiadomość się pojawiła, to pomyślałem, że warto to jakoś szybko skomentować, bo mamy naprawdę poważny problem. Gdyby to jeszcze była druga liga, gdzie nie ma telewizji, a odjęcie jednej powodowałoby, że pojedzie sześć zamiast siedmiu drużyn, nie byłoby większego lamentu. Mamy jednak ligę z tytularnym sponsorem i telewizją, a to już poważna sprawa.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"