Myślę, że w ciągu 14 dni uda się wystartować - rozmowa z Ronnie Jamrożym, zawodnikiem RKM-u ROW Rybnik

Tydzień temu Ronnie Jamroży dość nieszczęśliwie upadł podczas treningu na torze motocrossowym i złamał obojczyk. Chcąc powrócić jak najszybciej do pełnej sprawności, zawodnik zdecydował się na laserowe zespolenie złamanej kości.

W tym celu poleciał do Anglii, gdzie poddał się leczeniu w klinice doktora Briana Simpsona w Ipswich. Jamroży opowiada o wizycie na Wyspach i leczeniu obojczyka.

Na początku powiedz jak się czujesz. Jak po tygodniu od złamania wygląda teraz Twój obojczyk?

Ronnie Jamroży: Czuję się dobrze. Obojczyk w ciągu trzech dni został "zespawany". Odczuwam jednak cały czas ból, ale jest to nieuniknione, ponieważ zespolenie jest jeszcze miękkie. Trzeba teraz odczekać trochę czasu, aż zrobi się twarde i mocne, a ból minie.

Ostatnich kilka dni spędziłeś w Anglii, gdzie poddałeś się leczeniu złamanego obojczyka. Mógłbyś przybliżyć wszystkim, na czym polegało to "spawanie kości" w słynnej już klinice Briana Simpsona?

- Tak, kilka dni byłem tam i w sobotę wróciłem do domu. Można powiedzieć, że są to nieskomplikowane zabiegi, przynoszące rewelacyjne efekty. Po trzech dniach ruszam ręką. Najpierw na złamaną kość przykładane jest pole magnetyczne, a następnie uszkodzone miejsce naświetlanie jest specjalnym laserem. W momencie jego działania wyraźnie czuć, że mają miejsce jakieś procesy w złamanej kości.

Czy przez ten krótki okres czasu, kiedy przebywałeś na Wyspach Brytyjskich, było coś, co Cię tam zaskoczyło?

- Życie na Wyspach wygląda bardzo podobnie jak w Szwecji czy Danii. Ludzie żyją bardzo spokojnie. Można również spotkać wiele różnych narodowości. Nie było czasu na zwiedzanie, więc tak naprawdę nie za wiele zobaczyłem.

W ostatni czwartek miałeś okazję obserwować mecz Ipswich Witches - Belle Vue Aces. Dostrzegłeś jakieś znaczące różnice pomiędzy polskim a angielskim żużlem?

- W Anglii samochodami jeździ się drugą stroną, ale żużel pozostaje taki sam, czyli ciągle w lewo (śmiech – dop. red.). Tory różnią się jednak od naszych, gdyż są krótsze, o bardziej ostrych łukach, na których trzeba bardziej zawracać. Nie jedzie się tam na pełnej szybkości tak, jak w Polsce, bo trzeba ująć trochę gazu na wejściu w łuk.

Kilka razy wspominałeś, że chciałbyś jeździć na Wyspach. Czy po tym, co zobaczyłeś, nie korci Cię jeszcze bardziej, aby nabierać doświadczenia na torach brytyjskich?

- Chęć pozostaje, ale jak już wcześniej wspominałem, trzeba mieć wszystko odpowiednio poukładane, aby jeździć w tej lidze. To, co zobaczyłem na meczu jeszcze bardziej utwierdza mnie w tym przekonaniu. Jeśli pojawi się kiedyś oferta, która zapewni mi odpowiednie warunki do jazdy na Wyspach na pewno ją rozważę.

A teraz pytanie, które nurtuje kibiców RKM ROW-u Rybnik. Kiedy wsiądziesz na motor i wrócisz do ścigania na torze żużlowym?

- Ciężko jednoznacznie określić, kiedy to nastąpi. Wszystko zależy od tego jak szybko mój obojczyk dojdzie do sprawności. To znaczy nie mogę czuć bólu, bo to duży dyskomfort podczas jazdy. Jestem jednak pełen optymizmu i myślę, że w ciągu 14 dni uda się wystartować.

Chciałbyś coś dodać na koniec rozmowy?

- Tak. Chciałbym podziękować wszystkim osobom, które mi pomogły w leczeniu mojej kontuzji w Ipswich.

Komentarze (0)