[tag=867]
Stal Rzeszów[/tag] oblała audyt, nie złożyła w procesie licencyjnym wielu ważnych dokumentów (w tym o niezaleganiu w Urzędzie Skarbowym), ma też zaległości względem zawodników i innych podmiotów (w tym miasta - opłata za wynajem obiektu). Rejestr uchybień uzupełniają takie kwiatki, jak podwójne konta, czy brak opłaty licencyjnej. Klub w ostatnim czasie jeździł na licencji nadzorowanej, teraz nie ma żadnej.
Prezes Stali od kilku dni zaklina rzeczywistość, mówiąc, że do licencji brakuje żużlowej spółce Stal dwóch dokumentów, których w pierwszym terminie ktoś nie dostarczył. Działacz i biznesmen upiera się jednak, że wziął sprawy w swoje ręce i wszystkim zajmie się osobiście, więc kibice mogą spać spokojnie. W PZM jego deklaracje traktują z przymrużeniem oka. Mówią też, że bez względu na to, jak się sprawy potoczą, będzie problem. Dlaczego? Dlatego, że Nawrocki utracił zaufanie i nikt mu już nie wierzy. Związkowi działacze podkreślają, że nawet jeśli teraz jakimś cudem zapłaci, to cała Nice 1.LŻ będzie siedziała jak na bombie.
W związku zasadniczo są rozdarci. Można usłyszeć komentarze w stylu, że najlepiej by było, gdyby Nawrockiemu się nie udało, bo przynajmniej sprawa byłaby czysta, a PZM mógłby się skupić na szukaniu drużyny, która uzupełniłaby stawkę Nice 1.LŻ. Na razie chętnych jednak brakuje, więc są i tacy, którzy po cichu kibicują Stali, licząc, że wykaraska się z problemów, a potem już nie zawiedzie. Nikt nie wyobraża sobie ligi złożonej z siedmiu drużyn, stąd takie, nie inne głosy. Przychylne Nawrockiemu opinie znikną jednak całkowicie, jeśli większość w prezydium dojdzie do wniosku, że lepiej mieć wspaniałą siódemkę, niż komplet ośmiu ekip z mocno niepewnym zawodnikiem.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje