Jarosław Galewski. Szlaką pisane: Wyrzucenie Stali Rzeszów to dobra zmiana (felieton)

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Luke Becker na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Luke Becker na prowadzeniu

Stal Rzeszów nie otrzymała licencji na sezon 2019 i wyleciała z pierwszej ligi. To bardzo dobra wiadomość. Wcale nie chodzi o to, że źle życzę rzeszowianom. Smutny finał tej historii jest nadzieją, że w polskim żużlu idzie lepsze.

Szlaką pisane to cykl felietonów Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

Wcale nie jest tak, że uwziąłem się na Rzeszów, choć przyznaję, że od momentu pojawienia się Ireneusza Nawrockiego w polskim żużlu z dużym dystansem podchodziłem do wszystkiego, co działo się w Stali. Miałem obawy, bo pomysły nowego właściciela od początku wydawały mi się nierealne. Już samo sprowadzenie Grega Hancocka do drugiej ligi uważałem za zwykłe szaleństwo.

Wszystko, co wydarzyło się w Rzeszowie, jest dla mnie przykładem, że na obietnicach można zajechać bardzo daleko. Rzecz w tym, że przychodzi czas rozliczeń, a wtedy nie ma już drogi powrotnej. Jest za to bolesny upadek. Następstwo zdarzeń jest niestety zawsze takie samo. Najbardziej na końcu cierpią kibice.

Uważam jednak, że lepsze jutro rzeszowskiego żużla zaczęło się w środę po decyzji, którą podjął Zarząd Główny Polskiego Związku Motorowego. Stal już dawno przekroczyła cienką czerwoną linię i każdy kolejny dzień funkcjonowania klubu w ten sposób był drogą donikąd. Mam świadomość, że w Rzeszowie może nie być przez rok żużla, ale to jeszcze żadna tragedia.

Widzę w tym raczej szansę na rozpoczęcie zupełnie nowego rozdziału. Tak samo było niedawno w Ostrowie po słynnej aferze alkoholowej. Żużla nie było, ale przyszli nowi ludzie, którzy pokazali, że można inaczej. Zrobili porządek, zerwali ze skandalami, postawili na wiarygodność i powoli widać już pierwsze efekty. Doszło do dobrej zmiany, na którą Rzeszów też ma szansę.

Dobrą zmianą są również decyzje Zespołu ds. Licencji i Zarządu Głównego PZM. W świat poszedł jasny sygnał, że nie będzie mrużenia oczu w procesie licencyjnym i przepychania klubów kolanem. W końcu ktoś uderzył pięścią w stół. To pierwszy ważny krok w drodze do normalności. Jak najszybciej trzeba jednak wykonać dwa kolejne.

Po pierwsze, konieczne jest wyrzucenie do kosza regulaminu finansowego, który jest omijany przez podpisywanie dodatkowych umów sponsorskich. Argument, że chcą go kluby, w ogóle mnie nie przekonuje. Dalsze istnienie tych zapisów jest właśnie w interesie działaczy, którzy mają w ręku doskonałe narzędzie do oszukiwania żużlowców. A na regulaminie finansowym najbardziej tracą ci, którzy są uczciwi wobec zawodników. Oni ze swoich zobowiązań się wywiązują, ale przegrywają na torze z tymi, którzy oferują więcej, nie płacą, a w procesie licencyjnym są bezkarni. Jeśli regulaminu finansowego nie będzie, to zmieni się również układ sił na wszystkich szczeblach rozgrywek. PZM musi drugi raz uderzyć pięścią w stół. Tak samo jak w przypadku Stali Rzeszów.

Druga sprawa to proces licencyjny i okres transferowy. Kolejność nie jest tutaj przypadkowa. Nie możemy dłużej podpisywać kontraktów, a później decydować, kto pojedzie w kolejnym sezonie w poszczególnych ligach. Przykład Stali pokazuje, że prowadzi to do chorych sytuacji. Rzeszowianie rywalizowali na rynku z innymi klubami, oferowali żużlowcom większe pieniądze i przekonali niektórych do podpisania kontraktów. Później klub się "przewrócił". Zawodnicy są wolni, ale większość zespołów ma już zamknięte składy i gotowe budżety. Czy na takich zasadach powinno odbywać się kompletowanie drużyn?

Stal się potknęła i zafundowała kibicom "dodatkowy" okres transferowy. Zawodników rzeszowskiego klubu nie jest mi jednak szkoda, bo większość z nich miała inne propozycje. Mogli uniknąć problemów, bo przecież o sytuacji rzeszowskiego klubu mówiło się od dawna. Kolejny raz okazało się, że żużlowcy co roku narzekają na działaczy, a później sami pakują się w dziwne układy. Kiedy nie będzie już jednak przyzwolenia na długi, regulaminu finansowego i okresu transferowego przed procesem licencyjnym, to nikt nie będzie słuchać narzekań. Zawodnicy będą sami sobie winni. PZM będzie mieć czyste ręce, a w polskim żużlu w końcu zapanuje normalność.

ZOBACZ WIDEO Jamróg: Nie mam wyrobionej marki. Wciąż muszę coś komuś udowadniać

Źródło artykułu: