- Kupiłem trzy karnety, w tym dla syna i teścia - mówi nam kibic Stali Rzeszów (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Dzwonię do klubu, ale słyszę, że abonent czasowo niedostępny. Do Nawrockiego wysłałem maila, ale nie odpowiedział. Wysłałem też sms-a wiceprezesowi Marcinowi Janikowi, ale i tu nie było reakcji. Idą święta, więc wolałbym odzyskać swoje pieniądze.
Zadzwoniliśmy do wiceprezesa klubu Marcina Janika. Zapewniał nas, że Stal będzie zwracała pieniądze za karnety po świętach. Klub miał ich sprzedać niewiele. Około 30 w ciągu dwóch dni. Potem sprzedaż zawieszono, bo czekano na decyzję prezydium PZM.
- Taki wstyd. Byliśmy oczywiście sercem za Stalą, więc długo wierzyliśmy w to, że wy, dziennikarze, nie macie racji, pisząc te wszystkie rzeczy o prezesie Nawrockim. Inna sprawa, że teść od początku ostrzegał, mówił mi, że jeszcze zatęsknimy za Martą Półtorak, która przez lata prowadziła klub i faktycznie Stal była wówczas wypłacalna. A tych karnetów nie popuszczę, bo tak nie można - dodaje kibic, który zgłosił się do naszej redakcji.
Stal sprzedawała karnety w cenach od 100 do 600 złotych. Były też wejściówki VIP za 1000 i 1200 złotych. Klub dostał odmowę licencji, bo ma ponad milion złotych długu.
ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba