Przemysław Pawlicki. Zamiana braci nieudana. GP trudną lekcją żużla (podsumowanie Grand Prix)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki w SGP
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki w SGP
zdjęcie autora artykułu

Wszystko zostaje w rodzinie. Po sezonie 2017 z cyklu wypadł Piotr Pawlicki. Na jego miejsce przyszedł jego brat, Przemysław. Starszy Pawlicki nie miał w sobie nic wyjątkowego w stawce Grand Prix i szybko pożegnał się z mistrzostwami.

[b]

Doświadczenie i wiek:[/b]

Dwie przechodnie dzikie karty i brak doświadczenia w Speedway Grand Prix. Tak wyglądał Przemysław Pawlicki pod kątem sezonu 2018. Polak dostał się do cyklu przez eliminacje wspólnie z Craigiem Cookiem i Artiomem Łagutą. Przemysław zastąpił swojego brata Piotra, dzięki czemu liczba polskich zawodników została na tym samym poziomie. Debiut nie wypadł zbyt okazale. Piotr Pawlicki swój pierwszy sezon odjechał na przyzwoitym poziomie, natomiast dla Przemysława była to trudna lekcja żużla.

Pierwszy pełny sezon w Grand Prix: 2018 Wiek: 27 lat Osiągnięcia w IMŚ: 14. miejsce (2018)

Zdaniem eksperta:

Krzysztof Cegielski (były żużlowiec): Przemek Pawlicki zakwalifikował się do GP i osiągnął swoje marzenie. Wiadomo, że czternaste miejsce nie jest sukcesem. Daleki jestem jednak od jego krytykowania, bo nie każdy miał okazję jeździć w GP. Każdemu, komu się to udało należy docenić i szanować. Szkoda, że słabszy sezon wypadł w momencie jazdy w mistrzostwach świata. Wydaje mi się, że wcześniej czy później wróci do GP i wtedy poradzi sobie lepiej. Odjechać dziesięć turniejów w połączeniu z ligą, spowoduje, że będzie mu lżej. Nie powinien żałować tego, że awansował, mimo tak słabego sezonu.

Najlepsza runda:

Dość długo trzeba było czekać na dobry występ starszego z braci w GP. Stało się to, bowiem w piątej rundzie w walijskim Cardiff. Żużlowiec wywalczył dziesięć punktów i nie wygrał żadnego wyścigu. Pech chciał, że do fazy półfinałowej trafił z naszymi pozostałymi reprezentantami. Pawlicki przegrał wyraźnie start i próbował ratować sytuację przycięciem do kredy, ale i to było za mało, aby wypchnąć z premiowanych pozycji Bartosza Zmarzlika i Macieja Janowskiego.

Najgorsza runda:

Duże minusy należy postawić za jazdę w Hallstavik i Gorzowie Wielkopolskim. Tor w Szwecji nie powinien go niczym zaskoczyć, a mimo to skończył zawody na piętnastym miejscu. W Gorzowie Wielkopolskim spędził trzy sezony i nie potrafił wykorzystać wiedzy o tamtejszej nawierzchni na swoją korzyść. Trzy punkty to występ poniżej oczekiwań.

Kluczowy moment:

Początek sezonu dobitnie zasugerował obserwatorom, że w pierwszym roku startów nie będzie się dało wycisnąć wiele. W Warszawie, Pradze, Horsens i Hallstavik nawet nie zbliżył się do czołowej ósemki. Takie wyniki wprowadziły bardziej zakłopotanie i zniechęcenie, niż mobilizację. Z Craigiem Cookiem wygrał dzięki jego nieobecności w końcówce sezonu.

Czynniki mający wpływ na formę:

Nie chcą go w Lesznie, a ten tuła się po innych klubach. Kolejny raz odszedł ze Stali Gorzów i zakotwiczył w GKM Grudziądz. Na tym twardym, specyficznym torze mógł nabyć ważnego doświadczenia. Pierwszy sezon wyszedł mu źle, ale nie tylko jemu. Nowe otoczenie nie do końca wpłynęło pozytywnie na niego, ale nie zraża się tym. Pawlicki spróbuje być ważnym ogniwem w następnym roku, w tym samym zespole.

Sprzęt i team:

Kiedy w cyklu startował Piotr Pawlicki można było u niego w teamie ujrzeć Adama Skórnickiego i jego brata Przemysława. Później role się odwróciły i to młodszy pomagał starszemu. 27-latek zapowiadał przed sezonem, że zamierza wydać największe sumy na sprzęt w swojej karierze. Inwestycja nie zwróciła się i nie poszły za tym wyniki. Jak widać silniki używane do tej pory zostały szybko zreflektowane przez czołówkę światową. W Ekstralidze było przeciętnie, a w Grand Prix bardzo słabo.

Ulubione tory:

Choć tor na Principality Stadium jest sztuczny, to przypomina bardziej ten angielski, niż polski. Przemysław Pawlicki podobnie jak Maciej Janowski ścigał się w Anglii i radził sobie nie najgorzej. Coś w tym musi być, skoro Craig Cook zrobił najlepszy wynik właśnie w Cardiff. Doświadczenie z angielskich torów okazało się jednak przydatne.

Psychika:

Od lat powtarzał, że jego idolem, na którym się wychował i wzoruje jest Leigh Adams. Australijczyk wiele lat walczył o tytuł, którego nigdy nie zdobył. Adams słynący z kulturalnej i dżentelmeńskiej jazdy musiał zadowolić się ze srebrem i brązem. Jest w tym coś, że na torze nie powinno być przyjaciół. Zostawianie zbyt dużo miejsca, ułatwianie jazdy przeciwnikowi raczej nie doda kolejnych punktów do dorobku. 27-latek nie jest typem agresora, a w Grand Prix taka postawa nie sprawdza się za każdym razem i trzeba być wielokrotnie bezwzględnym.

Ocena redakcji:

Miało być frycowe i było. Przed startem rozgrywek Przemysław Pawlicki nie należał do faworytów. Jako cel zakładał sobie utrzymanie w cyklu. Nadzieje szybko zostały rozwiane. Wychowanek leszczyńskiej Unii był jednym z najsłabszych w stawce. Tyle samo punktów co on zdobył Niels Kristian Iversen (rezerwowy). W klasyfikacji generalnej udało mu się być lepszym tylko od Craiga Cooka. Sam zawodnik był z pewnością bardziej optymistycznie nastawiony do występów w GP. Widział jak to wygląda z perspektywy brata. Jeden półfinał jest poniżej oczekiwań.

Prognoza na przyszłość:

Przemysław Pawlicki nie prezentuje już tak wysokiej formy, a przecież będąc juniorem zapowiadał się na świetnego seniora. Nie jest liderem drużyny w Polsce, ani w Szwecji. Kluby nie zabijają się o niego, aby podpisać z nim kontrakt. Brakuje mu stabilizacji i większej pewności siebie. Sprzęt też pozostawia sporo do życzenia. Priorytetem dla niego powinno być odbudowanie swojej pozycji na krajowych arenach. Do GP może wróci, lecz bez zmian wypadnie stamtąd tak szybko jak wszedł.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: