Rosjanin był jednym z pierwszych, który zadeklarował chęć pozostania w Ostrowie. - Po co miałem szukać czegoś nowego? Wszystko, co było umówione z prezesami, zostało zrealizowane. Nie mogę na nic narzekać. Dodatkowo, cel postawiony przed sezonem też osiągnęliśmy. Nie ukrywam, że przyszedłem do Ostrowa z myślą o awansie do pierwszej ligi i dalszych startach w tych rozgrywkach. Rywalizacji o miejsce w składzie się nie boję. Czuję się na siłach ścigać się na pierwszoligowych torach. Od razu po sezonie deklarowałem, że chcę zostać w Ostrowie i cieszę się, że tak się też stało - mówi Renat Gafurow.
36-letni żużlowiec oprócz startów w polskiej lidze, zamierza kontynuować występy w ojczyźnie, pomimo tego, że podróże zabierają mu bardzo dużo czasu. - Przyznaję, logistykę ogarnąć nie jest łatwo. Czasami podróż w jedną stronę do Togliatti zajmuje mi prawie 24 godziny. Wszystko zależy od połączeń samolotowych. Najczęściej lecę z Warszawy do Moskwy. Tam trzeba zazwyczaj 5-6 godzin poczekać, bo nie ma od razu połączeń dalej. Na koniec muszę jeszcze dojechać samochodem na miejsce - opisuje Rosjanin.
Pomimo wielu lat startów w naszym kraju, Gafurow nie myśli o staraniu się o polskie obywatelstwo. - Kiedyś rozważałem nawet taką opcję, ale na ten moment odpada. Musiałbym zrzec się rosyjskiego paszportu - wyjaśniał podczas prezentacji drużyny, zagadnięty o taką ewentualność.
Gafurow bazę sprzętową zlokalizowaną ma w Polsce. - W Rosji oczywiście też mam sprzęt. Na polską ligę dojeżdżam z Piły, gdzie mam mechanika i warsztat. Cieszę się, że zostałem w Ostrowie. Mamy fajny skład, złożony z doświadczonych żużlowców. Oby w parku maszyn panowała tak samo dobra atmosfera, jak w poprzednim sezonie, to wówczas będziemy wygrywać i dostarczać ostrowskim kibicom wiele radości - kończy Rosjanin.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji
SF piszą w tytule tak, jak gdyby obywatelstwo było szklanką lemoniady ;)