NAJWIĘKSZE SUKCESY. Częstochowski Włókniarz to czterokrotny Drużynowy Mistrz Polski. Po pierwszy tytuł biało-zieloni sięgnęli w 1959 roku. Wyróżniającymi się postaciami ówczesnej ekipy byli Stefan Kwoczała, Stanisław Rurarz, Bernard Kacperak czy Zdzisław Jałowiecki. Na kolejne mistrzostwo częstochowianie musieli poczekać 15 lat. W 1974 roku znów na szyjach reprezentantów Włókniarza zawisły złote medale. W ogóle lata 70-te były bardzo udane w wykonaniu klubu z Częstochowy, bowiem poza mistrzowskim sezonem, biało-zieloni dwukrotnie byli wicemistrzami i dwa razy stawali na najniższym stopniu podium DMP.
Następne dwa mistrzowskie sezony Włókniarza to już bliższa historia, bo lata 1996 i 2003. W sumie częstochowianie posiadają 12 medali DMP (4 złote, 3 srebrne, 5 brązowych). Do ważniejszych tytułów należy również zaliczyć mistrzostwa Polski juniorów (3 złote, 1 srebrny, 2 brązowe), Mistrzostwo Polski Par Klubowych (1 złoty, 1 srebrny, 5 brązowych) i MMPPK (1 złoty, 2 srebrne, 2 brązowe). Ponadto reprezentanci Włókniarza sięgnęli po 5 złotych, 2 srebrne i 3 brązowe medale Indywidualnych Mistrzostw Polski.
NAJWIĘKSZA LEGENDA. Począwszy od pierwszych lat żużla w Częstochowie, każde pokolenie bez trudu wskaże postać, która do miana legendy Włókniarza jak najbardziej ma prawo pretendować. W przeciwieństwie np. do Gorzowa, gdzie tam bezapelacyjnie numer 1 to Edward Jancarz czy Śląska Świętochłowice (Paweł Waloszek), wybranie tego "naj" w przypadku Lwów nie jest prostym zadaniem. Dlatego zdecydowaliśmy się wyróżnić trzech wychowanków.
Co prawda z okazji 65-lecia żużla w Częstochowie kibice w głosowaniu internetowym najlepszym żużlowcem klubu wybrali Grigorija Łagutę, ale wówczas wszystkim zależało na tym, aby Rosjanin przedłużył kontrakt z Włókniarzem. Nie zmienia to jednak faktu, że było to szalenie niepoważne. My zaczniemy od wspomnianego już Stefana Kwoczały, pierwszego IMP w biało-zielonych barwach, mistrza Polski z drużyną, uczestnika mistrzostw świata. Był siódmym zawodnikiem globu w 1960 roku.
ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba
Kolejna legenda to Marek Cieślak, aktualny trener czterokrotnych mistrzów kraju. Jeden z najwybitniejszych żużlowców w Polsce w ogóle, medalista mistrzostw świata w drużynie, indywidualnie trzykrotny uczestnik finałów o światowy czempionat. Całą karierę jako zawodnik spędził w macierzystym Włókniarzu. Później, już jako szkoleniowiec, doprowadził go do mistrzostwa Polski. Postać charyzmatyczna, choć dla niektórych kontrowersyjna.
Ostatni, którego postanowiliśmy wyróżnić, to lubiany w każdej części kraju i nie tylko, Sławomir Drabik. Imponował jazdą, ale i swobodnym sposobem bycia. Do annałów przeszły już jego wypowiedzi. Na jego koncie widnieje jednak przede wszystkim cała lista sukcesów. To dwukrotny indywidualny mistrz Polski, wicemistrz kraju, uczestnik cyklu Grand Prix czy wicemistrz Europy. W 1997 roku w Pradze Czesi zastanawiali się, jaki kraj posiada biało-zielone barwy, bowiem stolicę naszych południowych sąsiadów zalała fala kibiców Włókniarza, którzy podążyli za swoim idolem na jego pierwsze w życiu Grand Prix. Drabik ich nie zawiódł, był 4.
NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA W HISTORII CZĘSTOCHOWSKIEGO ŻUŻLA
Mistrzowskie sezony. Sensacja w 1996. Jak już pisaliśmy, na koncie klubu z Częstochowy są cztery tytuły DMP. Wielką niespodzianką był zdobyty ten pod koniec zeszłego wieku. Wówczas drużyna Marka Cieślaka typowana była do... spadku. Tymczasem ekipa z liderami w postaci Joe Screena i wracającego po rocznej banicji Sławomira Drabika, ze znakomitymi młodzieżowcami w osobach Sebastiana Ułamka oraz Rafała Osumka sprawiła niesamowitą sensację. Skład uzupełnili wtedy już weteran Janusz Stachyra, Robert Przygódzki, Robert Jucha i Artur Pietrzyk.
Marazm lat 80. ze skandalem w tle. Po udanej dekadzie lat 70., przyszły dla Lwów kiepskie czasy. Od 1981 roku aż do 1991 Włókniarz kisił się w drugiej lidze. Częstochowianie bliscy awansu do I ligi byli w 1987 roku, jednak przegrali baraże z tarnowską Unią. Najbardziej oberwało się Józefowi Kaflowi, ówczesnemu liderowi Włókniarza. Posądzono go wtedy o celową gorszą jazdę w rewanżu. Oficjalnie nic mu nie udowodniono, ale klub i tak go zawiesił.
Sezon bez Włókniarza w nazwie, czyli kompromitacja Yawalu. W 1992 roku częstochowianie przystąpili do rozgrywek bez członu "Włókniarz" w nazwie. Zamiast niego pojawiła się nazwa sponsora, firmy Yawal. Beniaminek pierwszej ligi spisał się katastrofalnie. Eksperymentalne transfery nie zdały egzaminu. Częstochowianie byli czerwoną latarnią ligi i z hukiem spadli.
Dream Team. Mistrz świata we Włókniarzu. Od roku 2003 częstochowianie meldowali się na podium DMP, a od 2004 mogli liczyć na wsparcie firmy Złomrex z siedzibą w podczęstochowskim Poraju. Gdy w 2007 Lwy skończyły rozgrywki poza pierwszą czwórką, podjęto zdecydowane kroki. Za niemałe pieniądze postanowiono ściągnąć Nickiego Pedersena, ówczesnego dominatora. Gdy dodamy do tego Grega Hancocka, Sebastiana Ułamka, Lee Richardsona, Tomasza Gapińskiego czy rozpoczynającego w Polsce karierę Taia Woffindena, otrzymujemy zespół bez wad. Włókniarz wygrał fazę zasadniczą, ale skończył bez medalu z powodu nawarstwiających się kontuzji. Rok 2008 był też początkiem finansowych kłopotów klubu.
Długi i bankructwo. Kryzys ekonomiczny, który rozpętał się w 2008 roku sprawił, że firma Złomrex przestała w tak dużym stopniu finansować Włókniarz. Jeszcze w 2009 reklamowali w nazwie drużyny swoją spółkę-córkę Cognor, ale klub i tak musiał renegocjować kontrakty ze swoimi gwiazdami. Sezon zakończono z brązowym medalem, ale jasne stało się, że zbliżają się ciężkie czasy dla Lwów. Nadzieją dla kibiców były zmiany we władzach klubu w 2012 roku, jednak euforia trwała tylko chwilę. Gdy w 2013 Włókniarz znów musiał obejść się smakiem i nie stanął na podium, za wszelką cenę chciał się odkuć w następnym sezonie.
Roczna banicja i odrodzenie. W 2014 kłopoty tylko się pogłębiły. Do tego stopnia, że tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że jeszcze coś z tego będzie. W końcu Włókniarz został wyrzucony z ligi, mimo że sportowo się utrzymał. Nie dostał też zgody na starty w drugiej lidze w 2015 roku, o co walczyło Stowarzyszenie. Sezon szybko minął, Włókniarz organizował turnieje, a zarząd klubu obiecywał, że Lwy wrócą na ligową, żużlową mapę Polski. Dotrzymali słowa.
FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA DZISIAJ. Gdy Stowarzyszenie Włókniarza pod wodzą Michała Świącika zabierało się za odbudowę żużla w 2015 roku, wielu spoglądało na ten projekt sceptycznie. Najpierw był falstart z nowym, modernistycznym logiem, które w większości nie przypadło kibicom do gustu i umarło śmiercią naturalną. Później, przez różne zbiegi okoliczności, ale jak i również odpowiednie zarządzanie klubem biało-zieloni prędko wrócili do elity. Nieprzychylni prezesowi Świącikowi wieszczyli rychłą klęskę finansową. Owszem, Włókniarz otrzymuje wysokie dotacje z miasta (3,5 mln zł brutto), ale klub umiejętnie rozdysponowuje pieniądze. Częstochowianie nie szaleją na rynku transferowym i nie wydają ponad stan. Najlepszy przykład to sytuacja z minionego transferowego okna. Trenerowi Markowi Cieślakowi marzył się Martin Vaculik, ale zarząd policzył, że Włókniarza na Słowaka nie stać.
Sprowadzono za to Pawła Przedpełskiego i Jakuba Miśkowiaka, eliminując dzięki temu najsłabsze ogniwa w składzie. Drużyna znów ma powalczyć o awans do fazy play-off. Ewentualna porażka, czyli brak pierwszej czwórki, nie będzie jednak oznaczać finansowego krachu.
Poza tym, o jakich legendach mowa? Legandani Czytaj całość