Krystian Pieszczek - dominator z minitoru

Choć we wrześniu skończy dopiero czternaście lat, z powodzeniem trenuje już na dużym torze. Według trenera Roberta Sawiny, już dziś mógłby przystąpić do egzaminu na licencję "Ż". Obecnie walczy o tytuł mistrza polski na minitorze. Po dwóch rundach tych zawodów jest niekwestionowanym liderem. Z kompletem punktów na swoim koncie triumfował zarówno w Wawrowie, jak i w Częstochowie. Czy Krystian Pieszczek będzie kolejnym odkryciem podbijającym żużlową Polskę?

W tym artykule dowiesz się o:

SPEŁNIA MARZENIA TATY

Parking żużlowców podczas zawodów miniżużlowych zdaje się przypominać ten z cyklu Grand Prix. Są zawodnicy, którzy się przyjaźnią i ci, którzy jedynie wymieniają znaczące spojrzenia. Większość ubrana jest w profesjonalne kombinezony i to bynajmniej nie takie, które otrzymali od starszych kolegów, ale uszyte na miarę i opatrzone logami sponsorów. I choć przed zawodami nikt nie przyzna, że się stresuje, to na torze walczą o każdy jego centymetr. Znawcy środowiska miniżużlowego od początku wskazywali na dwa nazwiska: Mateusza Liszkę oraz Krystiana Pieszczka. Obaj mają już na swoim koncie sporo osiągnięć. Obaj są wicemistrzami polski. Dwie pierwsze rundy aktualnego pościgu o tytuł najlepszego w kraju wygrał gdańszczanin - Krystian Pieszczek. Co więcej, do tej pory nie znalazł jeszcze pogromcy, triumfuje z kompletem punktów. Po zawodach, z pucharem w ręku i medalem na szyi, przyznaje szczerze, że był po prostu najlepszy. - Wygrywałem wszystkie biegi, dobrze wychodziłem spod startu. Szybki był dziś także Mateusz Liszka, ale nie dałem mu odnieść zwycięstwa - komentował po zawodach w Wawrowie. Nad talentem młodego zawodnika czuwa jego ojciec. Jak sam zresztą przyznaje, to on marzył o tym, żeby zostać żużlowcem. Rodzice nigdy nie chcieli jednak dopuścić go do treningów i zainwestować w motocykl. Jako, iż Krystian odziedziczył pasję po ojcu, ten nie wahał się, aby umożliwić synowi uprawianie sportu. - Najbardziej obawiała się o niego żeńska część rodziny. Teraz, choć oczywiście przy okazji zawodów nerwy zawsze są, już nie jest tak strasznie - komentuje ociec Krystiana.

PRZEDE WSZYSTKIM SZACUNEK

Aby móc startować w zawodach ligowych, trzeba zdać egzamin na licencję "Ż". Natomiast, aby do niego przystąpić, należy mieć ukończone szesnaście lat. Wtedy też uczestniczy się w turniejach na dużych torach, przed liczną publicznością. Co za tym idzie, łatwiej jest pozyskać sponsorów. Miniżużel to zaledwie przedsionek do prawdziwej żużlowej kariery, mimo to młodzi adepci sportu już posiadają pierwszych reklamodawców. Jak się jednak idzie domyślić, nakłady finansowe zdecydowanie przewyższają przychody. - O sponsorów jest naprawdę bardzo trudno, i generalnie te reklamy, które widnieją na kombinezonie mojego syna to głównie firmy moich kolegów. Możemy liczyć na pomoc taką jak zakup olejów, filtrów, czasem drobne finanse, ale sponsorem strategicznym jestem ja - podsumowuje senior Pieszczek. Roczny wydatek na potrzeby związane z treningami synami ocenia zaś na czterdzieści pięć tysięcy złotych. Pomimo, iż są to właściwie dzieci, a w posiadanie dostają tak kosztowny sprzęt, podczas zawodów zdarzało się, że w akcie złości kopali swoje motory, rzucali goglami. Nic więc dziwnego, że rodzina Krystiana Pieszczka zwraca uwagę nie tylko na fizyczne przygotowanie młodzieńca, ale także na mentalność. A przecież na co dzień młodzi fani żużla mają okazję obserwować różne wzorce i to właśnie zawodnicy z cyklu Grand Prix stają się ich idolami. To ich naśladują. - W naszym teamie jest podstawowa zasada: Krystian musi szanować to co ma. Nie ma takiej możliwości, żeby rzucił kask lub kopnął motocykl. Uczę go, że takie zachowanie w ogóle nie wchodzi w grę - kontynuuje ojciec zawodnika.

Krystian Pieszczek na najwyższym stopniu podium

MINIŻUŻLOWIEC Z DUŻEGO TORU

Choć Krystian nie może jeszcze zdać egzaminu na licencję "Ż" i ściga się w zawodach miniżużlowych, to najczęściej spotkać go można jeżdżącego na torze Lotosu Wybrzeża Gdańsk. - Na małym torze w Gdańsku nie ma możliwości jazdy. Prowadzi to wszystko "fundacja Zenona Plecha", ale nie ma treningów, bo jak mi wiadomo - nie ma na to pieniędzy. Ta szkółka więc jakby w ogóle nie funkcjonuje. Dlatego Krystian ściga się na dużym torze, wtedy gdy odbywają się treningi przed ligą - opowiada ojciec młodego zawodnika. O pomoc w rozwiązaniu problemu ze szkółką, rodzice młodych adeptów zwrócili się do prezesa Lotosu Wybrzeża Gdańsk - Macieja Polnego. Ten jednak ma na razie związane ręce. - Klub ma szczere chęci pomocy przy miniżużlu, ale dopóki umowę z miastem podpisaną ma "Fundacja Zenona Plecha", to my jesteśmy bezradni. Jedyne, co mogę zrobić, to napisać list do prezydenta miasta, aby rozważył ten problem. Klub jest gotowy do przejęcia szkółki, moglibyśmy się zająć szukaniem sponsorów i pozyskaniem finansów, ale teraz nie mamy do tego prawa - komentuje Maciej Polny. Inaczej sprawę postrzega zaś Zenon Plech. - Treningi odbywają się we wtorki i w czwartki, wtedy dostępny jest lekarz i karetka. Ja nie pozwolę na to, żeby dzieci trenowały bez żadnej kontroli. Rozumiem, że rodzice z własnej inicjatywy opłacają toromistrza i obsługę toru, ale nie może być "samowolki" i treningów bez opieki lekarza. Z tego wynika cały problem - komentuje Plech.

TO NA NIEGO CZEKA GDAŃSK

- Na ostatnim treningu w Gdańsku widziałem takiego młodego chłopaka. Nawet do pasa mi nie sięgał, ale na torze ścigał się na pełnym gazie. Czuję, że to prawdziwy talent - tak trening Krystiana Pieszczka komentował Joonas Kylmaekorpi, obcokrajowiec Lotosu Wybrzeża Gdańsk. Młodzieniec ma bowiem również normalny, profesjonalny motor żużlowy, na którym trenuje na torze w Gdańsku wraz z pełnoprawnymi zawodnikami. Sam Krystian ocenia, że jazda na dużym torze i motocyklu przychodzi mu wręcz łatwiej. Ojciec zawodnika zwraca zaś uwagę, że jego syn przyzwyczajony jest do takiej jazdy do tego stopnia, że trudno mu później przesiąść się na motor miniżużlowy. O talencie Piesczka przekonany jest również trener Wybrzeża – Robert Sawina. - Obserwując jego treningi, widzę chłopaka, który nie skończył jeszcze czternastu lat, a już jeździ tak, że mógłby przystąpić do egzaminu na licencję. Krystian bez wątpienia ma duży talent, choć to jeszcze dziecko i trudno prognozować na temat jego dalszej kariery. Ma on jednak potencjał, żeby być tym zawodnikiem, na którego Gdańsk czeka. Trójmiasto dawno nie miało dobrego wychowanka, a on ma ku temu warunki - komentuje Sawina. Sam zawodnik podkreśla, że aby móc być w stanie ścigać się na dużym motocyklu, musi mieć dużo siły. W związku z tym trenuje na siłowni wraz z innymi zawodnikami Wybrzeża - Andriejem Kobrinem, Cyprianem i Marcelem Szymko i Daminem Sperzem.

TRZYMAJ GAZ HANS!

Kwestią oczywistą jest, iż każdy młody zawodnik ma swojego idola. Zapytałam więc całą stawkę pierwszej rundy mistrzostw polski na miniżużlu o ich ulubieńca. Najczęściej w tym gronie wymieniany jest Jason Crump. Nie brakuje jednak innych wzorców, młodych talentów takich jak Matej Zagar czy podbijający areny Grand Prix - Emil Sajfutdinow. Na razie zbierają od nich autografy i kolekcjonują plakaty. Być może niedługo przyjdzie im jednak stanąć z nimi ramię w ramię. - Krystian kiedyś kibicował Tony’emu Rickardssonowi. Dziś jego ulubieńcem jest Hans Andersen. Pewnie wynika to z tego faktu, że Duńczyk podpisał kontrakt w Gdańsku i powinien być liderem drużyny - mówi senior Pieszczek. Do tej pory Andersen nie spisuje się jednak tak, jak kibice by tego oczekiwali. Krystian nie traci jednak wiary w swojego ulubieńca. Ma możliwość trenowania z nim i podpatruje Hansa w pracy. Jak do tej pory nie miał jednak okazji porozmawiać z Duńczykiem. - Zawsze gdy ja kończyłem jazdę i chciałem do niego podejść, on akurat wyjeżdżał na tor - komentuje Pieszczek. Jednakże zapytany o to, co jako lider w walce o tytuł najlepszego młodzieżowca w Polsce, doradziłby Andersenowi przy jego słabszej dyspozycji, odpowiada bez namysłu: Po prostu trzymaj gaz Hans!

Krystian Pieszczek na czele

Źródło artykułu: