Wojciech Ogonowski. Tropem wilka: Żużel to nie tylko Polska. W obronie WSL (felieton)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Rywalizacja podczas turnieju WSL w Gorzowie
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Rywalizacja podczas turnieju WSL w Gorzowie

Armando Castagna na speedweek.de przyznał, że chce wskrzesić rozgrywki World Speedway League. Ta informacja nie spotkała się z entuzjazmem w Polsce, bo "to sztuczny twór, który nikogo nie interesuje." Ja patrzę na to nieco inaczej.

Tropem wilka to cykl felietonów Wojciecha Ogonowskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że to wspaniałe zawody i będziemy śledzić je w Polsce z równie wielkim zainteresowaniem, co piłkarską Ligę Mistrzów. Dla nas liczy się przede wszystkim krajowe podwórko. Potem w hierarchii mamy Grand Prix, a cała reszta jest gdzieś niżej. Zwłaszcza imprezy typu WSL. Tak było, jest i jeszcze długo będzie.

Tylko czy na wszystko powinniśmy patrzeć przez pryzmat własnego nosa? Żużel to przecież nie tylko Polska (choć są tacy, którzy twierdzą inaczej). Jeśli nie chcemy, to nie musimy organizować tych turniejów. Nikt nawet nie musi brać w nich udziału, jeśli to się nie opłaca. Nie zabraniajmy jednak tego robić innym.

Uważam, że WSL może być fajną formą promocji żużla. Diamentowy cykl Ireneusza Nawrockiego choć miał wiele wad, to miał też i zalety. Pokazała to runda we Francji. Sporo kibiców na stadionie, udział Grega Hancocka, tor sprzyjający walce. Przecież o to w tym sporcie chodzi. World Speedway League w takich krajach jak Francja, Niemcy, Słowenia czy Węgry może się przyjąć.

Zresztą pamiętam, że funkcjonujący w przeszłości Klubowy Puchar Europy potrafił w Rosji czy na Węgrzech szczelnie wypełnić stadion. Widz w kraju nie-żużlowym, który zbyt mocno nie interesuje się tym sportem, nie będzie wnikał dlaczego Brady Kurtz w niedziele jeździ dla Unii Leszno, w poniedziałki i środy dla Poole, a we wtorki i czwartki dla Vetlandy i dlaczego akurat w tych konkretnych zawodach reprezentuje tę a nie inną drużynę. On przyjdzie obejrzeć turniej z udziałem poważanych zawodników, którzy mogą sprawić, że ten sport wpadnie mu w oko.

Widzę wady "żużlowej Ligi Mistrzów". Przede wszystkim tą co wszyscy, czyli zawodnicy rozsiani po kilku klubach i transfery "last minute". Nie można przez to tej imprezy traktować poważnie, ale też trzeba pamiętać, że ona nadal może być interesująca dla widza. Myślę, że taki kibic np. z Nagyhalasz, nie miałby nic przeciwko stworzeniu w jego miejscowości jednodniowego zespołu, mającego w składzie uczestnika cyklu GP, który powalczy z Poole Pirates czy Eskilstuną Smederną. I mogłoby to by być dla niego bardziej emocjonujące niż rywalizacja teamów sponsorskich.

Oczywiście wszystko pod warunkiem, że Armando Castagna znajdzie obrotnego promotora dla tych zawodów. To nie musi być takie łatwe, ale niech działa skoro ich organizacja może się komuś opłacać. W końcu lepiej jak żużla jest więcej, niż mniej.

Wojciech Ogonowski

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: