Szlaką pisane to cykl felietonów Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.
***
Zacznijmy od tego, że zawodnicy Stali Rzeszów są w kiepskim położeniu. W tej chwili karty na rynku rozdają prezesi. Większość żużlowców, którzy podpisali kontrakty z Ireneuszem Nawrockim, teraz będzie musiała zapomnieć o kwotach za podpis pod kontraktem. Jeśli uda się coś wynegocjować, to na pewno nie będą to duże sumy.
Wyjątkiem są tak naprawdę tylko juniorzy i Greg Hancock. Bartłomiej Kowalski, który podpisał właśnie kontrakt z forBET Włókniarzem Częstochowa, jako jeden z nielicznych na zamieszaniu w Stali nie straci. Wychowanek szkółki Janusza Kołodzieja miał z czego wybierać i na warunki finansowe nowej umowy z pewnością nie może narzekać. Podejrzewam, że podobnie będzie z Michałem Curzytkiem, o którego mocno zabiegają Wilki Krosno.
A Greg Hancock? W stu procentach zgadzam się z Jackiem Gajewskim, który na naszych łamach stwierdził, że Amerykanin nie musi się spieszyć, bo i tak, prędzej czy później, podpisze umowę na swoich warunkach. Teraz kolejki chętnych nie ma, ale to bardzo szybko się zmieni. Po rozegraniu kilku kolejek będziemy mieć drużyny, którym zacznie odjeżdżać realizacja przedsezonowych celów. I żeby było jasne, to wcale nie myślę teraz o Speed Car Motorze Lublin, który konsekwentnie powtarza, że Amerykanina u siebie nie chce. Mamy przecież siedem zespołów, które otwarcie mówią, że chcą dostać się do fazy play-off. Hancock będzie pierwszym wyborem dla jednego z nich.
Tak może się wydarzyć, o ile ktoś nie postanowi uprzedzić konkurencji. Tym kimś mógłby być Krzysztof Mrozek. Uważam, że taki ruch w przypadku rybniczan byłby wskazany z dwóch powodów.
ROW jest w tej chwili jedyną drużyną w pierwszej lidze, która jasno zakomunikowała, że liczy się dla niej awans, a wszystko inne będzie porażką. Prezes Mrozek tym razem nie może sobie na nią pozwolić. Hancock mógłby mu bardzo pomóc. Zwłaszcza w okresie, kiedy niedostępny będzie jeszcze Grigorij Łaguta. Zgadzam się z opiniami, że rybniczanie na papierze już teraz mają najlepszy w skład na zapleczu PGE Ekstraligi. Sam twierdzę, że wygrają ligę, ale nie podzielam optymizmu prezesa Mrozka, że po powrocie Rosjanina trener Piotr Żyto będzie mógł popijać na balkonie piwo bezalkoholowe.
ROW ma wielkie szanse na awans, ale uważam, że kolejne wygrane nie będą przychodzić tej drużynie tak łatwo, jak się niektórym wydaje. Daniel Bewley wraca po poważnej kontuzji, Troy Batchelor zawodził w zeszłym roku w fazie play-off, a Mateusz Szczepaniak, zanim zadziwił wszystkich w końcówce sezonu, po drodze zmagał się z różnymi problemami.
Z Hancockiem jakość ROW-u zdecydowanie przewyższałaby to, czym dysponują inne zespoły w pierwszej lidze. Wtedy trener rybniczan mógłby spokojnie wypełniać program i spożywać trunki, o których mówi jego szef. Jest jednak jeszcze jeden ważniejszy powód, który przemawia za Amerykaninem. Budowanie składu na PGE Ekstraligę. Przykład Speed Car Motoru pokazuje, że należy o tym myśleć znacznie wcześniej, bo pozyskanie żużlowców z topu jest szalenie trudne. Rybniczanie mają teraz wielką szansę na zakontraktowanie lidera z prawdziwego zdarzenia. Moim zdaniem warto byłoby z niej skorzystać i od razu przedstawić Hancockowi dwuletni kontrakt.
Skład oparty o Amerykanina, Grigorija Łagutę, Kacpra Worynę czy Daniela Bewley'a mógłby sobie spokojnie poradzić za rok w elicie. Po awansie wcale nie byłoby trzeba wykonywać wielu ruchów kadrowych. Co pan na to, panie prezesie?
ZOBACZ WIDEO Jamróg: Nie mam wyrobionej marki. Wciąż muszę coś komuś udowadniać