Wypadek Pawlaszczyka (szczegóły)

Pechowo zakończył się czwartkowy trening dla żużlowca Klubu Motorowego Ostrów Patryka Pawlaszczyka. 21-letni zawodnik pod koniec zajęć na torze zanotował groźnie wyglądający upadek, po którym został odwieziony do szpitala.

Z informacji, jakie przekazał nam kierownik klubu, Paweł Stangret, u Patryka Pawlaszczyka nie stwierdzono złamań, a jedynie zwichnięcie barku. - Jestem właśnie w drodze do szpitala. Telefonicznie lekarze przekazali mi wiadomość, że nasz zawodnik ma wybity bark, ale na szczęście obyło się bez złamań - powiedział kierownik Klubu Motorowego. Przypomnijmy, że do groźnie wyglądającego upadku doszło podczas czwartkowego treningu żużlowców Klubu Motorowego.

Trening miał się już ku końcowi, kiedy to "pokręcić" kilka okrążeń wyjechali jeszcze Robert Miśkowiak i Patryk Pawlaszczyk. Juniorowi Klubu Motorowego od początku treningi nie szło najlepiej. Przegrywał starty i miał problemy z motocyklami.

- Ja już skończyłem swoje starty i pomagałem Patrykowi przy sprzęcie. Sam nawet przejechałem się na jego motocyklu, by zobaczyć, co jest nie tak. Starałem się mu przekazać jakieś wskazówki. Dokonaliśmy pewnych korekt i wydaje mi się, że było już lepiej - tłumaczy Adrian Gomólski, który z murawy boiska widział wypadek Roberta Miśkowiaka i Patryka Pawlaszczyka. - Robert wygrał start i założył się na Patryka. On z kolei najechał Robertowi na koło. W tej sytuacji zawodnik nie ma szans. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie ma czasu na jakąkolwiek reakcję. Patryk próbował co prawda się położyć, ale to są ułamki sekund. Dojechał do bandy, wybiło go w górę, odbił się od siatki i spadł na tor. Najprawdopodobniej Patrykowi wyskoczył bark - oceniał na gorąca jego kolega z drużyny, Adrian Gomólski, który ubolewał nad stratą dla ostrowskiej drużyny. - Bardzo szkoda kontuzji Patryka, który przecież jest ważnym ogniwem naszego zespołu. Patryk miał już w poprzednich latach problemy z barkiem. Przeszedł nawet jego operację. Na początku tego sezonu złamał obojczyk, a teraz znowu ma pecha. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia - dodał popularny "Adi".

Jak wypadek wyglądał oczyma tego, który także uczestniczył w kolizji, czyli Roberta Miśkowiaka? - Jechaliśmy ciasno w pierwszym łuku. Nasze motocykle się złączyły. Ja już byłem z przodu, ale nie miałem też żadnej możliwości manewru. Wielka szkoda, że doszło do tego upadku. Nie powinno to mieć miejsca, ale co zrobić. To jest żużel - tłumaczy "Misiek".

- Kontuzje są wkalkulowane w uprawianie tego sportu. Szkoda, że stało się tak, a nie inaczej. Pawlaszczyk miał już kontuzję na wiosnę. Zresztą ten uraz barku ciągnie się za nim od jakiegoś czasu. Mogę mu tylko życzyć szybkiego powrotu do zdrowia, bo jest nam bardzo potrzebny ten zawodnik. Cóż, w najbliższym czasie będziemy musieli skorzystać z innego krajowego juniora. Jedziemy dalej, nie załamujemy się - kończy trener Klubu Motorowego Ostrów, Janusz Stachyra.

Pawlaszczyk tuż po upadku

Komentarze (0)