Krzysztof Mrozek: Łaguta kłamie. To nieprawda, że miał jeździć za darmo (wywiad)

Grigorij Łaguta chciał jeździć w ROW-ie za 400 tysięcy za podpis i 4 tysiące za punkt. Prezes Krzysztof Mrozek mówi, że chciał dać mu mniej, tyle, co pozostałym i kategorycznie zaprzecza, by żądał od niego jazdy za darmo.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Krzysztof Mrozek udziela wywiadu telewizji WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Krzysztof Mrozek udziela wywiadu telewizji.
Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czy to prawda, że Grigorij Łaguta dostał od pana ofertę, że ma jeździć w ROW-ie za zero złotych?

Krzysztof Mrozek, prezes ROW Rybnik: Oczywiście, że to nieprawda. I bardzo proszę Grigorija, żeby nie tworzył świata równoległego i nie okłamywał kibiców. Proszę, żeby nie jechał z zapaloną lampką z napisem politowanie.

To za ile miał jeździć Łaguta?

Po kolei. Temat Grigorija i jego dalszego reprezentowania ROW-u Rybnik był potwierdzany przez nas, przeze mnie i zawodnika, na każdym etapie postępowania dyscyplinarnego. Ustaliliśmy, że niezależnie od kary, jedziemy dalej razem. Natomiast na temat kontraktu na sezon 2019 rozmawiałem z nim od listopada 2018 roku. Był wtedy w Rybniku z Andrzejem Lebiediewem, nagrywaliśmy program na klubową stronę. Ten, w którym zarzekał się, że zostanie w ROW-ie. Już wtedy usłyszał ode mnie wyraźnie takie zdanie: ""Grisza"  pamiętaj, że ja ci nie dam zginąć". Nigdy w życiu nie dałem oferty za zero złotych. Powiedziałem mu, że dostanie taką samą ofertę, jak pozostali.

Czytaj także: Prezes ROW-u chce od Łaguty 2,5 miliona odszkodowania

A może w nerwach coś pan chlapnął, może wtedy usłyszał, że miałby jechać za darmo?

Też nie. Zawsze mu powtarzałem, że dostanie taką ofertę, jak pozostali. Nie widziałem powodu, dla którego Łaguta miałby dostać więcej od Kacpra Woryny. Sorry, ale naprawdę nie widziałem logicznego wytłumaczenia dla takiego ruchu. Dla mnie ważne było przede wszystkim to, żeby "Grisza" w pierwszym sezonie, w pewnym stopniu, odpracował szkody, jakie poniósł klub po jego wpadce dopingowej.

I jak te rozmowy się potoczyły?

Po tamtym spotkaniu w listopadzie rozmawialiśmy co parę dni telefonicznie. A potem Grigorij napisał do mnie na WhatsAppie.

Napisał, że chce 400 tysięcy złotych za podpis i 4,5 tysiąca złotych za punkt.

O ile dobrze pamiętam, to 20 stycznia napisał mi, czy jestem z nim dogadany na 400 tysięcy za podpis, 4 tysiące za punkt i 1,5 tysiąca zwrotu za przejazd. Zostawiłem to. Akurat zasięg był słaby, więc napisałem, że zdzwonimy się rano. Rano jednak nie wyszło, a po dwóch tygodniach Grigorij skopiował tamtą wiadomość. Znów to przemilczałem, ale w końcu się zdzwoniliśmy.

I co pan powiedział?

Na pewno nie to, co opowiada zawodnik. On mówi, że chciał się dogadać. Według mnie nie chciał, bo jego oferta była cały czas constans. Powiedział, że klub może mu zapłacić mniej, ale różnicę muszę pokryć, załatwiając mu sponsora. To jednak niczego nie zmienia. Przecież finalnie i tak musiałbym zapłacić wszystko, czego sobie zażyczył. Dlatego powiedziałem mu, że jego podejście mi się nie podoba. Powiedziałem, że za taki numer powinien jeździć za darmo, ale trzeba odróżnić subiektywne odczucie od złożonych ofert, a propozycja była taka sama jak dla pozostałych.

Taka jak u pozostałych, czyli połowę mniejsza. Jakieś pół miliona, może 600 tysięcy w skali roku.

Pewnie tak. Warto też zwrócić uwagę, że Grigorij chciał za pół sezonu, bo przecież jechałby od siódmej kolejki, takie pieniądze, jakby jechał cały rok. Rozumiem, że gdybyśmy rozmawiali o rocznym kontrakcie, pomnożyłby stawkę razy dwa. W tym miejscu powiem tylko, karma wraca Grigorij. Od siebie dodam, że nie mogłem mu tyle dać, bo straciłbym szacunek do samego siebie i u pozostałych zawodników ciężko walczących o jak najlepsze wyniki dla klubu przez ostatnie lata.

Łaguta mówi, że nie mógł przystać na pańskie warunki, bo ma na utrzymaniu rodzinę, bo wspiera karierę motocrossową syna.

To ja mam pytanie, dlaczego nie płakał o rodzinę, o żonę, syna i córkę, tego 11 czerwca 2017 roku. Wtedy złapali go na dopingu, a on nie płakał. Teraz płacze. Nie można tak robić. Wtedy nie miał rodziny na wychowaniu, a teraz ma. Zresztą, jak Łaguta pogrzebie w pamięci, to może sobie przypomni, że przy jednych z odwiedzin dałem mu trochę prywatnych pieniędzy na wsparcie kariery syna. Przykro, że o tym nie pamięta.

Zawodnik w rozmowie z nami wspomniał też, że nie ma pan na niego żadnych papierów.

Co do papierów, to ma Grigorij rację mówiąc, że są tylko te papiery, który były potrzebne do procesu przed POLADA. Jednak ja właśnie o tych papierach mówię. Mam świadka na to, że on je podpisał w Warszawie na Torwarze. Poza wszystkim potwierdzał zawarte w dokumentach tezy na posiedzeniach POLADA, które przecież były rejestrowane.

Czytaj także: Ostafiński: Łaguta wisi na linach. Czy Mrozek go znokautuje?

I ma pan dokument, w którym Łaguta zobowiązał się do startów w ROW-ie do sezonu 2020?

Mam ten i inne papiery. Umówiłem się zresztą z władzami Ekstraligi, bo uważam, że mamy problem, który trzeba rozwiązać. Ja wyślę stosowne pisma, bo są regulaminy, których trzeba przestrzegać.

Chce pan 2,5 miliona złotych odszkodowania od zawodnika. Coś jeszcze?

Między Bogiem a prawdą, to według mojej wiedzy na bazie dokumentów, Łaguta dalej jest wolnym zawodnikiem i nie ma tematu. A jeżeli nie jest, to według zobowiązania pisemnego i słownego powinien być zawodnikiem KS ROW-u Rybnik. I mam pytanie, na jakiej podstawie Motor podał informację o porozumieniu z zawodnikiem. Cytuję za oficjalnym fanpagem klubu na Facebooku. Porozumienie w nomenklaturze prawniczej to jest umowa. A przecież Łaguta jest zawieszony, żadnej umowy podpisać nie mógł. Ustnie też nie mógł się dogadać.

Mógłby pan to doprecyzować? Co pan ma na myśli?

Nie chcę więcej mówić. Za chwilę będzie to jednak dogłębnie przeanalizowane, wtedy prawda wyjdzie na jaw.

ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły

Po ostatniej rozmowie z Łagutą wiedział pan, że coś jest nie tak?

Miałem wrażenie, że on się na mnie obraził. Powiedziałem mu kilka słów prawdy, potem zaczął rozpowiadać, że prezes na niego nakrzyczał. Ode mnie już nie odbierał telefonu, ale dodzwonił się do niego nasz wspólny znajomy. On był już wtedy w drodze do Lublina, ale powiedział, że z nikim nie rozmawia, ani nie negocjuje. Kilka godzin później ukazało się na Facebooku jego zdjęcie z panem Jakubem Kępą w dresie Motoru. To była jakaś abstrakcja.

Zakładam jednak, że nie dogadali się w jeden dzień.

Transfer nie jest procesem jednominutowym ani jednodniowym. Takie rzeczy uzgadnia się czasami tygodniami. Tym bardziej jest mi przykro. Łaguta deklarował, że zostanie w Rybniku, a już wtedy prowadził podwójną grę. A teraz jeszcze gada, że klub mu nie pomógł, że Mrozek mu nie pomógł. W ramach postępowania przed POLADA Łaguta opłacił prawnika i opłacił jedną z opinii biegłych oraz tłumaczenia dokumentów. Jednak pozostałe opinie biegłych, zostały opłacone przeze mnie. Badanie próbki B i pozostałe rzeczy opłacił klub. Grigorij, mówiąc, że on płacił za wszystko, nie może zapominać o postępowaniach przed Trybunałem PZM, bo to plus POLADA, to jest jeden wspólny temat. Klub zapłacił w sumie dużo więcej niż zawodnik.

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

Wręcz przeciwnie, starałem się zrobić wszystko, by "Grisza" wrócił na tor jak najszybciej to możliwe, a klub uniknął spadku. Dodam, że były też rozprawy przed POLADA, na których nie było Grigorija, a ja byłem. Gdyby nie zaangażowanie moje, ROW-u Rybnik i mecenasa Łukasza Klimczyka, to Łaguta byłby zawieszony na 4 lata, a nie na 21 miesięcy. Teraz pokazał nam wdzięczność za to, co dla niego zrobiliśmy.

Wyobraża pan sobie polubowne załatwienie sprawy?

Nie mówię tak ani nie. Kibice muszą jednak znać sprawę od A do Z. Moja opinia jest poparta dowodami, bo Grigorij w sprawie tematu POLADA nie ma nic. Cała teczka, oryginały pism, to wszystko jest w klubie. To też pokazuje zaangażowanie klubu i moje.

Powiedział pan ostatnio, że wina za to, co się stało, spada też na Motor. Według mnie klub jednak jest niewinny. Oni chcieli dobrego zawodnika i stanęli na głowie, by go zdobyć. Jeśli ktoś miał odmówić, to Łaguta.

80 procent winy jest po stronie Grigorija, ale 20 procent jest winą działaczy Motoru. Jakbym był dzisiaj udziałowcem Ekstraligi, to bym się głęboko zastanowił, czy nie zapytać zarządu spółki o działaniu jednego z akcjonariuszy na jej szkodę. Proponowanie niebotycznych kwot zawodnikom to psucie rynku i rozwalanie całej, wieloletniej konstrukcji. Od lat liga robi wszystko, żeby schłodzić temat płac. Tym bardziej w stosunku do zawodnika, który jeszcze nie tak dawno był napiętnowany przez wszystkie kluby. Nie ukrywam, że sprawa jest ważna dla całego środowiska i powinniśmy wszyscy wyciągnąć z niej wnioski i ocenić czy zgadzamy się na takie postępowania i przyzwalamy na takie zachowania.

A nie żałuje pan słów wypowiedzianych na ostatniej konferencji pod adresem Łaguty? Tych epitetów trochę było.

Jak sobie przeanalizowałem wszystko, to rzeczywiście padło wiele bardzo ostrych słów. Gdybym robił konferencję raz jeszcze, to bym ich drugi raz nie użył. Jeśli kogoś moje słowa oburzyły, to bardzo przepraszam. Dodam, że dla mnie temat Łaguty jest zamknięty. Teraz musiałem zareagować, bo nagadał bzdur, bo przedstawił się w roli człowieka poszkodowanego. To jednak wszystko nieprawda, bo nigdy nie było opcji, by jeździł w ROW-ie za darmo, dlatego czułem się w obowiązku to jednoznacznie sprostować.





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy riposta Mrozka stawia Łagutę w niekorzystnym świetle?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×