Podczas meczu kontrolnego na stadionie przy ulicy Sportowej 2 Mirosław Jabłoński zdobył dziewięć punktów z bonusem, uczestnicząc w czterech wyścigach.
- Rezultat jest nieważny, ale cieszy, że jest taki, jaki jest. Nie da się ukryć, że wyniki pokazują, iż jesteśmy w gazie, że pierwsze przetarcie wypadło bardzo dobrze. Trzeba przyznać, że mój wynik jest bardzo dobry. Niestety, na trzeci bieg musiałem zmienić motocykl, bo tamten troszeczkę potrzaskałem. Małe błędy w przygotowaniu toru - na krawężniku wpadłem w rynnę i nawet nie wiem, w którym momencie motocykl mnie wysadził. Ze sprzętu jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że cały czas będzie się tak spisywał - przyznał.
Czytaj także: Rafael Wojciechowski pod wrażeniem Andrieja Kudriaszowa. Widzi w nim materiał na lidera
Upadek zawodnika Car Gwarant Startu Gniezno podczas treningu punktowanego w Bydgoszczy wyglądał bardzo groźnie. Na szczęście nie nabawił się on kontuzji. - Wszystko w porządku. Żałuję tylko, że pracuję z psychologiem, bo pamiętam każdy moment tego upadku - powiedział z uśmiechem. - Współpraca z psychologiem wychodzi na dobre, ale takich momentów chciałoby się nie pamiętać. Na szczęście nie uszkodziłem kolegi z drużyny przeciwnej. Wyglądało to strasznie, aczkolwiek ucierpiał tylko mój motocykl. Siniaki szybko się zagoją - dodał Jabłoński.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Zapełnić trybuny i będzie jeszcze lepsze show
Psychologiem młodszego z braci jest Damian Salwin. - W zeszłym sezonie rozpocząłem już współpracę z psychologiem, jednak nie w taki sposób, jakby on chciał. Tak bym to nazwał. Teraz współpracujemy na jego zasadach i widzę, że to się sprawdza - podkreślił Mirosław Jabłoński, komplementując jednocześnie swojego psychologa. - Nie znam większego fachowca w tej dziedzinie - wyznał.
Mirosław Jabłoński zdradził także, że czerpie dużą radość z jazdy. - Nie chcę przekłamać, ale czuję się jak dziecko, które nauczyło się jeździć na rowerze i z radością przemierza pierwsze metry. Papa mi się cieszy. Chce mi się jeździć, chce mi się bawić żużlem i to jest w tym wszystkim najważniejsze, żeby cieszyć się z każdego przejechanego okrążenia. Mam nadzieję, że taki stan utrzyma się we mnie do końca sezonu.
Tej radości w zeszłym sezonie czasem u Jabłońskiego nie było widać. - To na pewno, ale brakowało jej też z różnych innych powodów, które siedziały mi w głowie i przybiłyby każdego innego śmiertelnika i wprowadziły w dolinę. Tutaj wszystko jest jak należy. Głowa pracuje tak, jak trzeba. Radość jest ogromna, co po mnie widać - podsumował reprezentant Car Gwarant Startu Gniezno.
Czytaj także: Inne teksty autorstwa Mateusza Domańskiego