Dariusz Śledź (trener Marmy Hadykówki Rzeszów): Nie najlepiej oceniam dzisiejsze spotkanie. Nie udało nam się powalczyć o dobry wyniki, a nie ukrywam, że jechaliśmy do Gniezna z takimi zamiarami. Trudno się walczy o lepszy rezultat przy trzech wygranych indywidualnie wyścigach naszych zawodników. Gospodarze wyjeżdżali zdecydowanie lepiej ze startu, a tor był przygotowany tak, że ciężko było walczyć na dystansie. Nie można mówić o jakimś zaskoczeniu jeśli chodzi o nawierzchnie, tor jak tor. Spodziewaliśmy się tego, że będzie twardo i tak właśnie było. Mamy w niedziele rewanż u siebie, na pewno będziemy walczyć o punkt bonusowy. Zdaje sobie sprawę, że będzie bardzo trudno, ale będziemy walczyć i z pewnością gnieźnianie łatwej przeprawy z nami mieć nie będą. Jeśli chodzi o dzisiejszy skład, to ci zawodnicy byli przewidziany na mecz z Tarnowem do którego zresztą nie doszło. Zdecydowałem, że w meczu z Gnieznem jedziemy w takim samym zestawieniu. Jeśli chodzi o spotkanie rewanżowe to powiem tylko tyle, że są możliwe pewne roszady.
Dawid Stachyra (Marma Hadykówka):Ciężko mi ocenić swój występ bowiem trener zdjął mnie już po moim drugim wyścigu . Mój pierwszy bieg zwyciężyliśmy 5 do 1, drugi start był nieco gorszy i od razu zostałem odsunięty. Ciężko jest się wykazać gdy zabiera mi się szanse pokazania na torze po jednym nieudanym biegu. Szkoda tego meczu. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie, ale nie spodziewaliśmy się, że zdobędziemy tylko 35 punktów. Jestem przekonany, że wygramy u siebie, ale czy uda się odrobić taką stratę? Być może, ale nie koniecznie. Szansa jest, ale będzie ciężko to odrobić. Jeśli chodzi o mój stan zdrowia po moim wypadku w Elite League, to powoli jest już tak, jak powinno być. Co prawda drobny ból doskwiera w czasie biegów, ale zbytnio nie przeszkadza mi on w jeździe. Wszystko jest już pod kontrolą i wracam powoli do pełni sił.
Dawid Lampart (Marma Hadykówka):Jedne co mogę powiedzieć o swoim występie to, to że, szału nie było na pewno. Pierwsze moje dwa biegi były dosyć fajne. W biegu młodzieżowym przyjechałem drugi, następny bieg i podwójna wygrana z Dawidem Stachyrą. Już myślałem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, lecz nagle coś zaczęło się dziać z moimi startami. Nie mogłem wygrać żadnego startu, później dochodziłem moich przeciwników na trasie, ale nie potrafiłem ich wyprzedzić. Na torze utworzyła się jedna ścieżka i nie mogłem nic zrobić. Gospodarze przygotowaniem nawierzchni nas nie zaskoczyli, doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie tutaj twardo. Ciężko się jeździ na takim torze pod względem walki, ponieważ "chodzi" tylko krawężnik i po przegranym starcie można czekać tylko na błąd przeciwnika. Takie błędy gospodarzom się nie przytrafiały i wynik jest jaki jest. Myślę, że starta 20 punktów do Startu to dużo, ale jak najbardziej można taką stratę odrobić. Musimy się spiąć i podejść do meczu bardzo skoncentrowani tak, aby bonus został w Rzeszowie.
Mirosław Jabłoński (Start):To już jest jakieś fatum w tym roku. Brak mi słów na temat moich silników. Na treningu jest wszystko dobrze, wsiadam na motocykl i nic się w nim nie dzieje. Przed samymi zawodami wszystko jest bardzo wiele razy sprawdzane. Dochodzi do meczu i nagle coś się dzieje. W pierwszym biegu było widać, że motocykl "jechał do tyłu". Po drugim okrążeniu już chciałem zjechać, ale ambicja sportowa mi na to nie pozwalała. Jechałem na tym "ośle" do samego końca, że się tak wyrażę. Gdy wsiadam na motor mojego brata to wszystko mi pasuję. Jadę normalnie, nie męczę się z maszyną i przywożę punkty. Nienawidzę tego, ale muszę powiedzieć, że to nie tkwi we mnie tylko w sprzęcie. Nie wiem jak się z tym uporać, będę próbował i mam nadzieję, że moje problemy się skończą. Chciałbym przeprosić wszystkich kibiców bo zdaję sobie sprawę z tego, że nie spisuję się tak, jak tego oczekują.
Piotr Paluch (Start):Swój dzisiejszy występ oceniam jako... fajny (śmiech). A tak na poważnie było naprawdę ok. Miałem bardzo dobre starty, ale w moim pierwszym biegu się trochę "zawiesiłem". Pomogłem bardzo drużynie jako druga linia i z tego się bardzo cieszę. Udał nam się wygrać bardzo wysoko. Do ósmego biegu zapowiadał się mecz na styku, jednak po tym wyścigu poszliśmy do przodu. Myślę, że dwudziestopunktowa zaliczka powinna wystarczyć, chociaż nigdy nie można być tego pewnym. Jesteśmy w komfortowej sytuacje i można powiedzieć, że jedziemy bez żadnego obciążenia psychicznego. Wiadomo, że teraz Rzeszów będzie gospodarzem i oni muszą wygrać. My natomiast możemy i na pewno tego bardzo chcemy. Tor rzeszowski różni się bardzo od toru w Gnieźnie. Jest to tor o zupełnie innej geometrii, jest całkiem inna specyfika jazdy niż u nas. Żeby wygrywać biegi trzeba mieć bardzo szybkie motocykle na trasie i starcie. Z tego co wiem, to nie jestem przewidziany w składzie na mecz z Rzeszowem.
Krzysztof Słaboń (Start):Na początku ciężko było cokolwiek zrobić. Rywal był trudny i stawiał na początku dość duży opór. Mimo to cała drużyna pokazała się z dobrej strony i udało się wygrać. Dwa punkty zostają w Gnieźnie, wygrywamy mecze na własnym torze
i z tego się bardzo cieszę. Miałem problemy na początku zawodów ze swoim sprzętem. Trudno powiedzieć co się stało w moim drugim starcie. Nie dowiozłem nawet tego jednego, "darmowego" punktu. Coś złego stało się moim silnikiem, ale co konkretnie się w nim wydarzyło, to sprawdzimy dopiero w domu. Rewanż z Rzeszowem na pewno będzie bardzo trudny, ale mam nadzieje, że powalczymy i uda nam się wygrać.