- Doliczyliśmy się 157 osób, które weszły na stadion na ten sam bilet. My dostaliśmy szybko sygnały, że ludzie wystawiają je np. na Facebooku, ale nie sądziliśmy, że proceder miał taki cel. Oczywiście podejrzewaliśmy, że coś może być nie tak, ale nie chcieliśmy zaogniać atmosfery, w sytuacji jaka się pojawiła. Było tylu kibiców, że postanowiliśmy nie analizować, tylko wpuszczać ich od razu do środka - powiedział dyrektor GTM Startu Gniezno Piotr Mikołajczak podczas rozmowy z portalem SportoweGniezno.pl.
Czytaj także: Rafael Wojciechowski dokonał zmian w składzie. "Daje mi to różne możliwości"
Kibice-oszuści kupowali bilety w kasie, fotografowali kod telefonem, a następnie skanowali go przy kołowrotkach. Oryginalną wejściówkę sprzedawano w Internecie lub przed stadionem. Taka sytuacja ma już się nie powtórzyć. Wszelkie próby przekrętów mają wyeliminować mobilne skanery.
- Pokażemy od razu delikwentowi, że dany bilet został już sczytany przez urządzenie i nie ma opcji, by ponownie na niego wejść. Będzie tam dokładna godzina wejścia, a to z kolei będzie dla nas koronnym dowodem. Apeluję przy tej okazji, by nie kupować takich wystawionych biletów, bo one będą po prostu nieważne. Ktoś, kto otworzy bramkę przy użyciu telefonu, dostanie się do środka jako pierwszy, a osoba, która kupiła od niego wejściówkę, zostanie z niczym. Nie mogę zrozumieć z drugiej strony, jak można być kibicem swojego klubu i jawnie go oszukiwać - dodał Mikołajczak.
Czytaj także: Kibice Startu mogą odetchnąć. Zadziały się cuda z kolanami Mirosława Jabłońskiego
Według szacunków, GTM Start Gniezno stracił na kibicowskich przekrętach około pięć tysięcy złotych.
ZOBACZ WIDEO Cztery okrążenia z Tomaszem Bajerskim