W związku z tym, że prognozy wskazywały na to, że w piątek w Zielonej Górze będą opady deszczu, Ekstraliga Żużlowa zdecydowała, że spotkanie Stelmet Falubaz - MRGARDEN GKM Grudziądz będzie miało status zagrożonego. Gospodarzom mocno pokrzyżowało to szyki. - Przez to zawodnicy robili pomyłki w ustawieniach sprzętu, ale i też mieli kłopot ze znalezieniem szybkich ścieżek - mówi nam Adam Goliński, prezes Falubazu.
- Przez ostatnie miesiące nauczyliśmy się postępować z tym torem - wyjaśnia prezes. - Wiemy, co robić, by nad nim zapanować. Jednak mecz był zagrożony, a do Zielonej Góry przyjechał komisarz, który dopilnował tego, by nawierzchnia została ubita. Nie mogliśmy zastosować swojej procedury. Dodatkowo pogoda była jednak ładna, było ciepło, gorąco, więc pojawiła się sytuacja, której jeszcze nie przerabialiśmy. Zawodnicy mieli kłopot z tym, żeby przeczytać ten tor.
Czytaj także: Krakowiak cichym bohaterem Falubazu w meczu z GKM-em
Stanem toru prezes tłumaczy też kiepską punktową (7 "oczek") zdobycz Nickiego Pedersena. - Duńczyk zarówno technicznie, jak i fizycznie prezentował się dobrze. Podejmował jednak podobnie jak inni, złe decyzje sprzętowe. Chodziło wyłącznie o regulacje. Z silnikami wszystko w porządku, ale, jako że nawierzchnia nie była przygotowana tak, jak chcemy, czyli tak, jak na poprzednim spotkaniu z Get Well, to Nicki nie potrafił się dobrze poprzekładać. Jednak nie tylko Pedersen robił błędy. Najważniejsze, że cała drużyna się obroniła. Plusem jest też postawa Norberta Krakowiaka - wyjaśnia Goliński.
ZOBACZ WIDEO Tylko Bartosz Zmarzlik może dorównać Taiowi Woffindenowi?
A co prezes sądzi o sytuacji w 13. biegu, gdzie Falubaz wygrał 5:1 i dał gościom szansę na zrobienie podwójnej rezerwy taktycznej w kolejnym wyścigu. Omal przez to nie przegrał, bo podwójna rezerwa GKM-u dała piorunujący efekt. Czy menedżer Adam Skórnicki popełnił błąd? Czy nie powinien był powiedzieć zawodnikom, że mają bieg rozegrać tak, by wygrać nie więcej niż 4:2?
Czytaj także: 3-krotny mistrz świata wolny niczym żółw
- Jakbyśmy gonili wynik, to takie szachy miałyby uzasadnienie - stwierdza Goliński. - Uważam jednak, że tutaj nie mogliśmy tak grać. Przecież my liczyliśmy na to, że zbudujemy większą przewagę. Chcieliśmy wygrać, jak najwięcej, a nie blokować rywalom możliwość skorzystania z rezerw. Poza tym Piotr Protasiewicz był szybki, więc mieliśmy nadzieję na inne rozstrzygnięcie w pierwszym z biegów nominowanych - kończy Goliński.