Dawid Piestrzyński urodził się 29 lipca 2007 roku i tuż po ukończeniu 8. roku życia zaczął trenować na motocyklu o pojemności 50 ccm. W 2018 roku pierwszy raz przejechał sezon i był w środku stawki. Ostatnie jego wyniki, czyli komplet 30 punktów w dwóch turniejach miniżużlowych i rekord minitoru w Rybniku mogą budzić podziw.
Mierzący 144 centymetry zawodnik pochodzi spod Częstochowy i miłość do żużla była mu przeznaczona. - Wcześniej chodziłem na mecze Włókniarza, ale chciałem zobaczyć jak to jest i przekonać się, czy mogę sam jeździć. Już od trzeciego treningu spodobało mi się to na tyle, żeby zacząć jeździć - powiedział niespełna 12-letni miniżużlowiec, który już teraz potrafi wygrywać z kilka lat starszymi od siebie chłopcami.
Rodzina Piestrzyńskich twardo jednak stąpa po ziemi. - U nas nic się nie zmieniło, ale w głowie Dawida zaszła spora zmiana w porównaniu do poprzedniego sezonu. Jest rok starszy i zamarzył sobie tego, by wpisać swoje nazwisko na czapce mistrza Polski. Do tego sezonu zaczęliśmy przygotowywać się już po zakończeniu sezonu 2018. W październiku i listopadzie trenowaliśmy na torze macierzystym w Rybniku, w szkółce Józefa Kafla w Rudnikach i kilka razy wprosiliśmy się na trening do Lwiątek Częstochowa. Zimą, na zaproszenie UKS Speedway Rędziny uczestniczyliśmy w Opolskiej Gali Lodowej. Teraz trenujemy w Rybniku oraz w Rudnikach. Na sukcesy minionego weekendu nałożyło się kilka czynników, takich jak treningi, niejednokrotnie 4-5 tygodniowo, praca trenera Antoniego Skupienia, cenne uwagi Józefa Kafla, atut własnego toru, spokój i skupienie na zawodach. Wiemy, że na innych torach może być sporo trudniej - przekazał Tomasz Piestrzyński, ojciec zawodnika.
Miał być pierwszym wychowankiem Wilków, a licencję zdał w barwach Orła. Teraz dostał fakturę na 2,5 tys. zł. Zobacz więcej!
ZOBACZ WIDEO Mistrz Polski pokazał moc. Zobacz skrót meczu Speed Car Motor Lublin - Fogo Unia Leszno
Chociaż Dawid Piestrzyński z racji swego miejsca zamieszkania od początku kibicował Włókniarzowi, jeździ w barwach Rybek Rybnik. - Nie było szans na porozumienie z klubem UŚKS Speedway i z prezesem Markiem Lataczem, gdzie Dawid zaczynał przygodę. Problemy dotyczyły zakazu wstępu na tor, przynależności klubowej do 18. roku życia i innych trudności. Rodzice założyli klub UKS Lwiątka i próbowaliśmy zwrócić uwagę miasta, niestety nikt nie kwapił się by pomóc tym małym chłopcom - przekazał Tomasz Piestrzyński.
- Decyzja o przejściu do Rybek była trudna i głęboko przemyślana. Kierowaliśmy się dobrem dziecka i musieliśmy się podzielić obowiązkami domowymi i zawodowymi. Od toru dzieli nas 156 kilometrów, to 2 godziny jazdy w jedną stronę. Trudno było też przekonać Dawida, że zawodnik to nie kibic. W Rybniku zostaliśmy przyjęci bardzo miło i uważam, że była to najlepsza decyzja dla rozwoju sportowego Dawida, jaką jako rodzice podjęliśmy. Rybki to dobrze funkcjonujący ośrodek i mimo całego szeregu wyrzeczeń i lekcji odrabianych na kolanie w samochodzie, nie żałujemy tego. Na ten moment nie wiemy gdzie w przyszłości będzie jeździł Dawid i w barwach jakiego klubu zda licencję żużlową. Będziemy się kierować jego dobrem - podkreślił ojciec.
Miniżużel jest etapem
Czy rodzicom zależy na medalach już teraz czy miniżużel jest tylko drogą do kariery żużlowej? - Na ten moment jako rodzice nie wiemy jeszcze co będzie dalej. W zamyśle miało być to przygodą, a nie początkiem kariery. Od tego momentu minęły 4 lata, a przygoda trwa i dziś spojrzenie na speedway jest zgoła inne. Ja jako ojciec patrzę na rozwój syna i cieszy mnie postęp. Nie ukrywam, że nachodzą mnie myśli że może z tej zabawy wyewoluuje prawdziwa kariera. Medale, puchary i zwycięstwa napawają rodziców dumą, ale najbardziej cieszą one Dawida, bo są niczym innym jak zapłatą za ciężką pracę jaką on sam wkłada w swoją zabawę, a może i karierę - stwierdził Tomasz Piestrzyński.
Każdy sportowiec chce wygrywać i nie inaczej jest u dwunastolatka. - Moje podejście do żużla zaczyna się zmieniać i różni się od momentu, gdy zacząłem wygrywać. Dotarło do mnie, że mogę coś osiągnąć. Nawet jak mi nie wychodziło, to i tak starałem się by jechać jak najlepiej. To gdy wygrasz bieg i zdobędziesz trzy punkty to niesamowite uczucie, bo czuję wtedy że to mój mały krok do sukcesu - ocenił.
Jan Andersson sprzedał warsztat. Zobacz więcej!
Po miniżużlu może przyjść czas na inne motocykle, choćby te o pojemności 250 cc. - W kwestii przesiadki na motocykl o wyższej pojemności zdajemy się na wiedzę i doświadczenie trenera. Jak uzna że Dawid jest gotowy, a on sam powie że chce, to będziemy próbować - wyjaśnił ojciec miniżużlowca.
Sam przyszły zawodnik ma swój wzór do naśladowania. - Od zawsze kibicuję mojemu idolowi Patrykowi Dudkowi, na którym od początku się wzoruję. Podoba mi się jego sylwetka podczas jazdy. W moich odczuciach jest on miłym i dobrym zawodnikiem - zdradził Dawid Piestrzyński.
Miniżużel w Polsce powoli się rozwija, a impulsem do jeszcze większego progresu dyscypliny mogą być warunki licencyjne stawiane przed klubami. Podczas ostatnich zawodów wystąpiło już 20 licencjonowanych zawodników, a kilku innych czeka na ukończenie 10. roku życia, by móc do nich dołączyć. Warto patrzeć na to przedszkole żużla i zapamiętać nazwiska, które wkrótce będziemy mogli oklaskiwać na stadionach podczas meczów ligowych. W końcu każdy żużlowiec kiedyś również zaczynał uczyć się sztuki jazdy na motorze.
Warto zapamiętać nazwiska z obecnej czołówki stawki, jednak nie należy wywierać na dzieciach wielkiej presji. Prawdziwa zabawa dopiero przed nimi.