Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty.pl: Za nami pierwsze w historii Grand Prix kwalifikacje. Jak się panu podoba nowa formuła?
Martin Vaculik: Jest to coś nowego. Fajna sprawa. Treningi teraz są inne niż wcześniej.
[b]
Są przede wszystkim o coś...[/b]
Dokładnie. To nie jest już jazda, żeby tylko pojeździć. Jest to już jeżdżenie o coś i mi się to podoba.
Sesja treningowa przed kwalifikacjami przydała się?
Szukałem na pewno optymalnych ustawień. Widać było, że im więcej zawodników jechało, tym bardziej wiedzieli już jakie ścieżki wybierać, takie jakie najbardziej chodziły w kwalifikacjach. Fajnie, że wprowadzono coś takiego. Mi się naprawdę spodobała ta formuła.
Lepiej jechać na początku czy na końcu kwalifikacji?
Ciężko powiedzieć. To jest bardzo specyficzna sprawa i może być różna w zależności od toru. Czasem może będzie lepiej zaczynać kwalifikacje, a innym razem może je kończyć. Mogą przecież różne ścieżki nosić. Czasami po równaniu będzie lepiej jechać, a na innym torze niekoniecznie może się to sprawdzić. Żużel jest tak specyficzną dyscypliną sportu, że tutaj naprawdę ciężko określić coś ze stuprocentową pewnością.
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem
Zobacz także: Stal - Sparta: gospodarze wykorzystali brak Janowskiego
Kwalifikacje przeniesione do żużla może trochę z Moto GP może z Formuły 1 wprowadzają trochę urozmaicenia? Może to mieć wpływ na poszczególne zawody Grand Prix?
Jest to może bardziej dla kibiców zrobione. Coś nowego. Dla nas też jest to coś innego niż dotychczas.
Czym się pan sugerował przy wyborze numeru startowego?
Głosem wewnętrznym.
Czytaj także: Lista startowa Grand Prix Polski