Przed Grand Prix: wszystko, co chcielibyście wiedzieć o żużlu, a wstydzicie się zapytać. Dlaczego oni jeżdżą w lewo?

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik przed Artiomem Łagutą
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik przed Artiomem Łagutą
zdjęcie autora artykułu

W sobotę o 19.00 rusza cykl Grand Prix. 50 tysięcy kibiców na PGE Narodowym zobaczy w akcji najlepszych żużlowców świata. Wielu będzie zadawać sobie pytanie, dlaczego jeżdżą w lewo, dlaczego ściga się czterech i dlaczego bieg ma cztery okrążenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla stałych bywalców i rozkochanych w żużlu kibiców takie sprawy są oczywiste. Na Boll Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland pojawi się jednak wielu sympatyków sportu, którzy pierwszy raz na oczy zobaczą czterech facetów ścigających się na motocyklach bez hamulców i wciąż skręcających w lewo.

Piotr Baron, trener mistrza Polski Fogo Unii Leszno specjalnie dla nas odpowiada o wszystkim, co chcielibyście wiedzieć o żużlu, a wstydzicie się zapytać. Zaczynamy od rzeczy najważniejszej, czyli dlaczego zawodnicy jeżdżą w lewo. - Jest wygodniej - mówi Baron. - Próbowałem kiedyś w prawo i było do kitu - dodaje ze śmiechem, a my uzupełnijmy, że inny menedżer Jacek Frątczak powiedział nam niedawno, że żużlowy jeżdżą w lewo, bo tak to natura urządziła. - Jesteśmy praworęczni, dlatego w lewo - stwierdził.

Czytaj także: Na żużlu możesz być mistrzem nie mając prawa jazdy

Kolejna rzecz, która może zwrócić uwagę "świeżaków" to wystawianie przez żużlowców lewej nogi (lewy but jest zaopatrzony w metalowy laczek, żeby w razie kontaktu z torem zawodnik miał dodatkową ochronę) na wirażu. - W trakcie jazdy na prostej lewa noga jest balastem, ale na łuku trzeba ją wyciągnąć, by łatwiej ułożyć się do ślizgu i złapać równowagę. Zdarzają się kozacy, co jeżdżą na łuku, pod samą bandą, na dwa koła, bez tego charakterystycznego wygięcia i ślizgu, ale zasadniczo, jak łuk, to noga idzie do przodu - wyjaśnia Baron.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Grisza jest twardy, ale to nie oznacza, że będzie lepszy

Teraz możemy przejść do pytania o hamulce, a właściwie o ich brak. - Faktycznie żużlowy motocykl nie ma hamulców - stwierdza trener Fogo Unii. - Hamuje się wyłącznie obrotami silnika i odpowiednim ułożeniem ciała. Przyciąga się motocykl do siebie i kładzie go niżej, to zbija prędkość. Zawodnik po zakończeniu wyścigu potrzebuje pół okrążenia, by wytracić prędkość, która na prostych sięga do 120 kilometrów na godzinę - komentuje Baron.

A dlaczego w żużlu mamy cztery okrążenia? - Bo na tyle starcza metanolu, czyli paliwa, które wlewa się do baku. Zbiornik jest na półtora litra. Można na tym przejechać maksymalnie sześć kółek. Pamiętajmy, że zawodnicy trochę stoją pod taśmą i tam się też coś spala. Zatem wszystko jest policzone - stwierdza szkoleniowiec.

A dlaczego mamy czterech zawodników? - Więcej na torze się nie zmieści. Kiedyś, gdy te tory były szersze, to robiono takie zawody, gdzie pod taśmą stawało sześciu żużlowców, ale obecnie się tego nie praktykuje - mówi Baron.

Dlaczego w ogóle ten sport nazywa się żużel? - Bo kiedyś jeździło się po czarnych torach, po żużlu, który był odpadem z huty. Tego oczywiście dawno nie ma, bo teraz mamy tory granitowo-sjenitowe, ale nazwa została - opowiada Baron.

Czytaj także: Człowiek z blachą powalczy o złoty medal w Grand Prix

Trener mistrza Polski dodaje, że żużel to dyscyplina trzech zmysłów - słuchu (bo ryk silnika), wzroku (bo przyjemnie się to ogląda) i zapachu. - W tym ostatnim przypadku chodzi o to, że metanol spalany z domieszką oleju rycynowego daje ten charakterystyczny dla żużla zapach. Wszyscy mówią, że to metanol, a to metanol z olejem.

Baron, podsumowując nasze pytania, zauważył, że jego żużlowi laicy pytają najczęściej o rzeczy regulaminowe. - Na przykład, dlaczego nie zastąpiłem juniora Emilem Sajfutdinowem. Dla mnie to pytanie było głupie, bo wiem, że regulamin na to nie pozwala, ale dla osoby nieznającej realiów to było dziwne, że nie wymieniam zawodnika, który akurat słabo jedzie na najlepszego w drużynie - kończy Baron.

Źródło artykułu: