Dawniej żużlowiec nie mógł startować, nie mając prawa jazdy. - Jak zaczynałem karierę, to nie musiał go mieć, ale potem to zmienili - mówi nam trener kadry Marek Cieślak. - Wszystko, dlatego że był problem pijaństwa u zawodników. Wymóg posiadania prawa jazdy miał być takim batem mającym ukrócić picie. Trudno powiedzieć, jak dalece to pomogło, bo i tak co rusz ktoś tracił prawko. Milicja, a później policja, na szczęście robiła tak, że do miesiąca oddawała prawo jazdy na motocykl, a zabierała tylko to na samochód.
Teraz też zdarza się, że zawodnicy tracą prawo jazdy za promile, choć znacznie częściej jest im ono zabierane za przekroczenie prędkości. Żużlowcy jeżdżą w kilku ligach, często pędzą z jednych zawodów na drugie, a drogówka tylko na to czeka. Zmorą są też radary, zwłaszcza te w Szwecji. Mechanicy Janusza Kołodzieja (zawodnik w tym czasie odpoczywał i akurat nie kierował) zapłacili niedawno 3 tysiące złotych za zbyt szybką jazdę. - Gdybyśmy mieli przytoczyć tutaj listę żużlowców, którzy akurat uczą się do powtórkowego egzaminu, to byłaby ona bardzo długa - zauważa Cieślak.
Czytaj także: W sobotę na PGE Narodowym najlepsze i najdroższe Grand Prix na świecie
Żużlowcy bardzo często przenoszą zwyczaje z torów na szosę. Ci, którzy swego czasu mieli przyjemność podróżowania z naszym mistrzem świata Tomaszem Gollobem, opowiadają, że jazda rollercoasterem wydawała im się przy tym niewinną przejażdżką. Legendy krążą o tym, jak to Gollob ścigał się na drodze z innym mistrzem Tonym Rickardssonem, w czasach gdy obaj jeździli w Unii Tarnów i podróżowali z meczu ligowego w Szwecji na ten w Polsce. Pędzili na złamanie karku, by dojechać na stadion w Tarnowie prędzej.
Warto wiedzieć, że w żużlu prawo jazdy przestało być wymagane, gdyż uznano, że zamknięty tor, to nie droga i obowiązują na nim inne przepisy. By pędzić 100 kilometrów na godzinę motocyklem bez hamulców, wystarczy mieć zdaną licencję. Jej otrzymanie poprzedza szkolenie oraz egzamin praktyczny i z jazdy. W tym ostatnim chodzi o to, by pokonać cztery okrążenia (tyle trwa wyścig) w odpowiednim czasie, a później jeszcze zaliczyć test z jazdy w czterech. Tu też chodzi o czas. Nie jest on sztywno ustalony. Wszystko zależy od toru, na jakim egzamin się odbywa i jaki jest tam rekord.
Czytaj także: Brat Zmarzlika wierzy w jego sukces: Bartek nie jest pogrążony w kryzysie
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem