Łukasz Kuczera: Tai Woffinden przegranym Grand Prix Polski. Pewność siebie zgubiła Brytyjczyka (komentarz)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden

Tai Woffinden całą zimę powtarzał, że chce być najlepszym żużlowcem w historii. Pewność siebie Brytyjczyka mogła imponować, ale zgubiła go w sobotę na PGE Narodowym. Woffinden jest największym przegranym Grand Prix Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

W minionym sezonie, zaraz po zdobyciu trzeciego tytułu mistrzowskiego, Tai Woffinden zapowiadał, że to nie koniec. Później kilkukrotnie powtarzał te słowa w okresie zimowym. Twierdził, że chce zostać zapamiętanym jako najlepszy żużlowiec w historii, że chce mieć siedem mistrzostw na koncie. Tak, aby pobić osiągnięcia Ivana Maugera i Tony'ego Rickardssona.

Pewność siebie Woffindena mogła imponować. Widać było po nim, że naprawdę jest zdeterminowany i wierzy w osiągnięcie tego celu, a to klucz do sukcesu. Bo Polacy na tle aktualnego mistrza świata potrafią być bezbarwni. Nie usłyszymy od nich tak klarownej deklaracji w stylu "tak, jadę po tytuł".

Czytaj także: Zbigniew Boniek na motocyklu żużlowym? 

Ostatnio nawet Maciej Janowski, wielki nieobecny w Grand Prix Polski na PGE Narodowym, w wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że wypowiadanie takich słów nie jest w jego stylu i zdobędzie tytuł mistrza świata kiedy będzie na to gotowy. Może się mylę, ale tak nie brzmi prawdziwy mistrz.

ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem

I w sobotę Woffinden pokazał już w pierwszym biegu, że w drodze po tytuł nie zamierza brać jeńców. Brytyjczyk, słynący z apeli o bezpieczną jazdę i poszanowanie rywali, nie miał skrupułów, by wpakować w bandę Artioma Łagutę. Gdyby tego nie zrobił, Rosjanin przemknąłby obok niego bez żadnych problemów.

Tamten atak odbił się czkawką Woffindenowi, bo nie dość, że w całym zamieszaniu wyprzedził go Bartosz Zmarzlik, to jeszcze chwilę później pozycję odzyskał Artiom Łaguta. Był też zwiastunem problemów 28-latka na PGE Narodowym. Bo aktualny mistrz świata skończył sobotnie ściganie z 6 punktami na koncie i nie pojawił się nawet w półfinałach.

Woffinden na początku sezonu kolekcjonował niemal same "trójki" w PGE Ekstralidze. Wtedy wydawało się, że jest głównym kandydatem do wygranej w Grand Prix Polski. Tak widziały to też media, które turniej w Warszawie przedstawiały jako walkę Brytyjczyka ze Zmarzlikiem. Przewrotny los sprawił, że żadnego z nich nie zobaczyliśmy w finale.

Słaby występ Woffindena nie przekreśla jego szans na obronę tytułu. Sezon jest długi, cykl składa się z dziesięciu turniejów i każdy po drodze zaliczy jakąś wpadkę. Odważne wypowiedzi Brytyjczyka oraz jego niedawne występy ligowe sprawiają, że bez wątpienia można go jednak nazwać największym przegranym Grand Prix Polski.

Czytaj także: Bezpardonowa jazda Lindgrena w Warszawie 

Inna kwestia, że przed rokiem Zmarzlik zanotował słabe wejście w sezon w Grand Prix. Później gonił Woffindena, ale na finiszu zabrakło mu punktów, aby zgarnąć tytuł mistrza świata. Teraz wychowanek gorzowskiej Stali, ale też Patryk Dudek, lepiej zaczęli nową kampanię. Czyżby tym goniącym miał być Woffinden? Jeśli tak, to oby z tym samym skutkiem. Oby goniący znów nie dopiął swego.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: