Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Za panem ligowy debiut w Zdunek Wybrzeżu. Niestety z powodu pogody, odjechał pan tylko dwa biegi. Czy można więc cokolwiek powiedzieć o pańskiej formie w polskiej lidze?
Kim Nilsson, żużlowiec Zdunek Wybrzeża Gdańsk: To prawda, trudno tutaj o jakiekolwiek wnioski. Ja jestem jednak szczęśliwy z tego powodu, że wygrałem swój drugi wyścig. Pokazałem się z dobrej strony i myślę, że moja jazda spodobała się publiczności. Fajnie że wygraliśmy mecz, szkoda że spadł deszcz, ale na to już wpływu nie mamy.
Czy prawdziwy Kim Nilsson to ten zawodnik z pierwszego, dość pasywnego wyścigu czy z drugiego, w którym pokazał bardzo fajną, waleczną jazdę na torze?
Oj trudno mi powiedzieć, bywają różne wyścigi, więc nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie.
Patryk Dudek czuje się pokrzywdzony po finale Grand Prix. Zobacz więcej!
Do Zdunek Wybrzeża przyszedł pan w trakcie sezonu i zabrał pan jedno miejsce w składzie dotychczasowym żużlowcom. Jak drużyna pana przyjęła?
Taki jest żużel i takie sytuacje zdarzają się w każdej drużynie. Ja nie odczuwam, że zrobiłem cokolwiek źle. Klub zadzwonił do mnie i spytał czy chcę jeździć, więc nie miałem tutaj żadnego wyboru - powiedziałem że tak. Oczywiście to trudna sprawa dla zawodnika, który wypadł ze składu, ale to normalne we wszystkich klubach żużlowych poza Anglią, gdzie siódemka żużlowców ma pewne miejsce. Ja chcę z tego jak najwięcej wyciągnąć dla siebie.
ZOBACZ WIDEO Czy bunt zawodników był potrzebny? Bartosz Smektała o odwołanym finale Złotego Kasku
Pańska forma w Elitserien w tym sezonie jest bardzo wysoka. Czy wobec tego nie miał pan żadnych ofert z PGE Ekstraligi?
Nie miałem. Co prawda słyszałem jakieś plotki, że niektórzy ludzie są zainteresowani moją osobą w kontekście występów w PGE Ekstralidze, jednak stało się to już po tym, gdy zacząłem rozmawiać ze Zdunek Wybrzeżem. Nakierunkowałem się już na to, że będę się ścigał w gdańskich barwach i decyzja była podjęta. Zobaczymy co będzie się działo w przyszłości, teraz się cieszę że jeżdżę tutaj.
Do sobotniego spotkania przystąpił pan bez jakiegokolwiek treningu w Gdańsku. Dlaczego?
Z jednej strony nie chciałem tutaj przekombinować i zrobić sobie w głowie zbyt dużego chaosu. Z drugiej we wtorek, środę i czwartek jeździłem w Szwecji, więc chciałem odpowiednio przygotować swoje motocykle do meczu. Poświęciłem na to piątek, a następnie udałem się na prom do Gdańska. Chciałem być gotowy w stu procentach i wiedziałem, że w tej sytuacji muszę się skupić na odpowiednim przygotowaniu sprzętu.
"Podwójna" wygrana gdańszczan. Bezbłędny Gomólski. Zobacz więcej!
Jest pan kolejnym przykładem tego, że szwedzcy żużlowcy dojrzewają trochę później niż polscy czy duńscy. Z czego to wynika?
U mnie być może powodem jest to, że długo moim priorytetem była edukacja. Zacząłem jeździć w Anglii dopiero gdy miałem 20 lat. Edukowałem się na mechanika motocyklowego i to było wówczas najważniejsze. Dopiero po skończeniu szkoły, poświęciłem się w pełni żużlowi. Ja jestem taką osobą, że nie lubię się stresować, tylko chcę w pełni poświęcać się temu co robię i wtedy czuję się najlepiej. Każdego roku się rozwijam również dlatego, że musiałem być gotowy do kolejnych kroków w mojej karierze.
A dlaczego wybrał pan Anglię, nie Polskę jak większość zawodników?
W Anglii są bardziej techniczne tory i mi zależało na tym, żeby na początku żużlowej edukacji nauczyć się jeździć na najtrudniejszych torach na świecie. Właśnie dlatego by być w przyszłości lepszym żużlowcem, którego nic nie zaskoczy chciałem jeździć w Wielkiej Brytanii. Dzięki temu nauczyłem się wiele. Teraz już nic mnie nie zaskoczy i pomaga mi to w jeździe teraz.
Czy posiadanie takiej wiedzy o motocyklach jest dobre dla rozwoju kariery żużlowej? Z jednej strony wydaje się to być oczywiste, z drugiej jednak motocykl żużlowy jest bardzo specyficzny w porównaniu do innych.
Dokładnie, w stu procentach się z tym zgodzę. Na pewno mocno mi to pomaga, gdyż wiem wiele o motocyklach i potrafię dużo rzeczy wykryć, jednak bardzo dużo myślę o tym co może być źle i co mogę zmienić, by być lepszy. Od października do marca praktycznie cały czas myślę o tym co zrobić, by mój motocykl był szybszy.
Czyli mechanicy mają dobre życie z panem?
Myślę że tak. W Szwecji moim mechanikiem jest mój tata, który dużo mi pomaga. To ja myję motory, on zmienia mi opony czy zajmuje się tuningiem. Łącznie się mocno uzupełniamy. Jest w pewnym sensie mentorem, od pracy jestem ja.
Z tego co pan mówi, ma pan zbliżony charakter do kapitana Zdunek Wybrzeża - Mikkela Becha, który też nie lubi po sezonie odcinać kuponów i leżeć na plaży, tylko też ciężko pracuje.
Dokładnie tak. Ja każdego dnia jestem w warsztacie, pracuję nad motocyklami i upewniam się czy wszystko jest w porządku. Jestem perfekcjonistą i u mnie wszystko musi być czyste oraz wyglądać bardzo dobrze. To mi pomaga w żużlu.
Czyli wolałby pan nie pojechać w zawodach wcale niż przystąpić nieprzygotowany i zdobyć 3 punkty?
W pewnym sensie tak, ale też nie do końca. Czasami jest tak, że trenujesz i myślisz że wszystko jest dobrze, a 10 godzin później wszystko się różni. Trzeba włożyć bardzo dużo pracy, by potrafić przygotować się na każdą ewentualność.