Get Well Toruń ma opinię klubu nie tylko markowego, ale i dobrze zorganizowanego i płacącego na czas. Do Get Well nie ustawia się jednak kolejka zawodników, którzy są chętni do jazdy z Aniołem na plastronie. Dlaczego? Zrobiliśmy środowiskowy wywiad i znaleźliśmy trzy powody takiego stanu rzeczy.
Zacznijmy od Przemysława Termińskiego, właściciela klubu, bo to, a właściwie opinia o nim, powodują, że w Get Well nie ma dwóch kandydatów do jazdy na jedno miejsce. Zawodnicy mają o Termińskim złe zdanie. Każdy pamięta, jak publicznie rugał Martina Vaculika, jak wypomniał mu, że domaga się bananów przed meczem, choć forma nie ta. Było co najmniej kilka publikacji pokazujący lekceważący stosunek właściciela do żużlowca i koniec końców duża część zawodników nabrała przekonania, że pan Przemysław jest trudnym i niezbyt kulturalnym człowiekiem.
Czytaj także: Niewiele zabrakło, a menedżer Falubazu zostałby zwolniony
A jak ktoś jest trudny, to lepiej omijać go szerokim łukiem. O tym, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, przekonał się jeden z żużlowców, który jesienią 2018 roku rozmawiał z Termińskim o angażu w klubie. Panowie się nie dogadali (zawodnik rozmawiał z Get Well wyłącznie, dlatego że bał się, iż może stracić pracę w swoim klubie), ale żużlowiec niedługo potem zadzwonił do Termińskiego, by przekazać mu, że przeprasza go, bo miał o nim złe zdanie, myślał, że jest chamski i arogancki, ale po bliższym poznaniu zmienił o nim zdanie.
ZOBACZ WIDEO Trener rewelacji ligi ma ADHD
Zostając przy temacie Termińskiego, trzeba zaznaczyć, że z drugiej strony on sam ma bardzo ortodoksyjne podejście do ludzi. Jak się do kogoś zrazi, to ciężko go przekonać do zmiany zdania. Get Well zamknął sobie kilka możliwości transferowych rozmów, bo właściciel nie dał zielonego światła choćby na rozmowy o powrocie Vaculika. Kilku innych, w tym choćby Grigorij Łaguta, tez nie pasowało mu z różnych względów.
Czytaj także: Magazyn Bez Hamulców. Kempiński i Krzystyniak na gorącym krześle u Ostafińskiego
Oczywiście zdanie zawodników o Termińskim pewnie nie miało takiego znaczenia jak temat kasy. Ostatnie okno transferowe było o tyle specyficzne, że zawodnicy nie chcieli zmieniać barw, jeśli zainteresowany nie przebijał w znaczący sposób oferty aktualnego pracodawcy. Get Well, o czym wspomniała w wywiadzie z nami prezes Ilona Termińska, nie chciał podbijać bębenka i przepłacać zawodników, byle tylko do nich przyszli.
Ostatnia sprawa to toruńskie, bardzo specyficzne środowisko. To najpewniej obniżało siłę przyciągania w najmniejszym stopniu, ale jednak. Dość powiedzieć, że mamy w Toruniu układ zależności, który powoduje chore sytuacje przekładające się na klub. Nikt na przykład nie mówi złego słowa o trenerze juniorów Karolu Ząbiku, bo jego tata Jan jest radnym powiązanym z prezydentem miasta. Trzeba też uważać, co się mówi o Jacku Gajewskim, byłym wiceprezesie. Od niego z kolei zależny jest, w sensie politycznym, właściciel klubu. Termiński jest senatorem PO, ale to Gajewski, tak można to powiedzieć, wciągnął go ostatnio na listy wyborcze i to on ma mocniejszą pozycję w toruńskich strukturach partii.
to sztuka napisac artykul o problemach z management w Get Well, jakby sie mialo umysl dziecka i nic nie rozumialo
nie ma to, jak wylaczyc myslenie
Torun w Czytaj całość