Na początku bieżącego roku bardzo popularny w mediach społecznościowych był #10yearschallenge, w którym chodziło o przypomnienie siebie z 2009 roku. Gdyby tak prześledzić karierę Martina Vaculika i to, gdzie był wówczas, a gdzie jest teraz, to zauważymy, że rozwinął się na miarę swojego potencjału. Wedle oczekiwań Słowak zrobił karierę i obecnie to jeden z najlepszych i najbardziej pożądanych przez kluby zawodników na świecie.
Vaculik do Gdańska trafił po nie najlepszym w jego wykonaniu 2008 roku w barwach rzeszowskiej Stali. W Wybrzeżu poradził sobie zdecydowanie lepiej osiągając średnią 1,662. Swoimi występami zapracował sobie na transfer do Unii Tarnów, gdzie na dobre rozwinął skrzydła. Przez sześć sezonów był solidnym ogniwem Jaskółek, a niekiedy wręcz pierwszoplanową postacią. Z Unią zdobywał medale Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym ten najcenniejszy, czyli złoty. A za ligowymi sukcesami, poszły też te indywidualne - starty w cyklu Grand Prix czy złoto IME w 2013 roku.
Czytaj również: PGE IMME. Patryk Dudek z dziką kartą! Lider klasyfikacji Grand Prix powalczy o obronę tytułu
Podczas przerwy między sezonami Słowak był bohaterem głośnego transferu. Po dwóch latach spędzonych w Gorzowie, które zwieńczone były sukcesami (brązowe i srebrne medale DMP), postanowił zmienić otoczenie. Przeniósł się do rywala zza miedzy, czyli Stelmet Falubazu Zielona Góra i nie brakowało przy tym wzajemnych oskarżeń. W ogóle na rynku był rozchwytywany, bo najpierw możliwość zatrudnienia Vaculika sondował forBET Włókniarz Częstochowa. Zawodnik chciał związać się z Lwami ze względu na trenera Marka Cieślaka, z którym współpracował w Tarnowie, oraz na bliskość położenia Częstochowy od Słowacji, ale oczekiwania finansowe Vaculika okazały się barierą nie do przeskoczenia dla Włókniarza.
Później pojawiła się opcja startów w Lublinie, ale ostatecznie Martin Vaculik jest w zielonogórskim Falubazie i radzi sobie świetnie. Obecnie legitymuje się piątą średnią w PGE Ekstralidze. Podczas meczu w Gorzowie przywitały go gwizdy, ale on nic sobie z nich nie zrobił pokazując psychiczną siłę. Zdobył 13 punktów i bonus, prowadząc w ten sposób zielonogórzan do wygranej w lubuskich derbach (zobacz szczegółową relację ->>).
W piątek ponownie zaprezentuje się przed gdańską publicznością podczas PGE Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi (początek o 19:00). Bez dwóch zdań należy zaliczyć go do grona głównych faworytów do zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO PGE IMME. Ryszard Kowalski: Emocje mogą być jeszcze większe niż w latach ubiegłych
Z jakim numerem będzie jeździć w Wybrzeżu panie redachtorze?