IMP: Pawlicki dołączy do elitarnego grona? Własny tor powinien mu pomóc

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Piotr Pawlicki wygrał finał IMP w Lesznie
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Piotr Pawlicki wygrał finał IMP w Lesznie

Zwycięstwo w finale IMP jest chyba marzeniem każdego polskiego żużlowca. Indywidualni mistrzowie zapisują się złotymi zgłoskami w historii krajowego żużla. Szczególny splendor otacza zaś tych, którym udało się obronić czapkę Kadyrowa.

Jak dotąd tylko czterem zawodnikom udało się rok po roku stawać na najwyższym stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Polski. W latach 1961-62 jako pierwszy dokonał tego Florian Kapała. Oba finały zorganizowano w Rzeszowie, domowym torze Kapały, który w 1958 roku zamienił rawickiego niedźwiadka na plastron z żurawiem.

Kilka lat później, gdy ligowe podwórko zostało zdominowane przez klub z Rybnika, wyczyn Kapały został powtórzony przez legendę tamtejszego żużla - Andrzeja Wyglendę. Dziewięciokrotny zdobywca złota DMP oba indywidualne triumfy (w latach 1968-69) święcił na macierzystym torze przy Gliwickiej.

Zobacz także: Żużel. Matej Zagar śrubuje rekord. Został mistrzem Słowenii 18. raz z rzędu
Kolejnym zawodnikiem, któremu udało się obronić czapkę Kadyrowa był jeden z najwybitniejszych polskich żużlowców w historii - Zenon Plech. W latach 1984-85 sięgnął po swe ostatnie medale w karierze. Choć organizatorem obu finałów był klub, który wychował Plecha, to sam zawodnik reprezentował w nich barwy gdańskiego Wybrzeża. Znajomość gorzowskiego toru z pewnością była jednak czynnikiem decydującym o dwukrotnym zwycięstwie legendarnego żużlowca.

ZOBACZ WIDEO: PGE IMME. Zmarzlik dorzucił kolejny tytuł do kolekcji. "Brakuje mi dwóch tytułów żeby być spełnionym"

Nie jest żadną niespodzianką, że wyczyn ten powtórzył, a nawet wyśrubował Tomasz Gollob. W finale 2002, na torze derbowego rywala - w Toruniu, skutecznie obronił czapkę Kadyrowa. Ponadto, w latach dziewięćdziesiątych triumfował aż cztery razy pod rząd (w latach 1992-95).

Okazuje się więc, że jeśli zamierzasz obronić tytuł IMP musisz być nie tylko wybitnym żużlowcem, ale także wyśmienicie znać tor na którym odbywają się oba finały (no chyba, że jesteś żużlowym półbogiem w rodzaju  Golloba). Czy Piotr Pawlicki to już żużlowiec tak wielkiego formatu?

Zobacz także: Unia Tarnów sonduje możliwość startów w Rzeszowie. To dobra opcja po ewentualnym awansie

Lider leszczyńskiej Unii może się w tym sezonie pochwalić bardzo wysoką średnią na domowym torze - 2,360 pkt/bieg. W wyścigach na Strzeleckiej z reguły dojeżdża do mety na pierwszym miejscu, ale często zdarzają mu się dziwne wpadki. Trudno przytoczyć tegoroczny mecz żużlowy w Lesznie bez zera albo wykluczenia Pawlickiego. Do wygrania zawodów potrzeba zaś powtarzalności i pewności w jeździe. Jeden nieudany bieg może bowiem skutkować utratą szans na złoto.

Ubiegły finał pokazał jednak, że Pawlicki "jak chce to potrafi". Tegoroczne zawody może i wydają się trudniejsze od strony psychicznej (zdeterminowany Bartosz Zmarzlik, większa presja ze strony mediów i kibiców), ale sam zawodnik jest przecież rok starszy i bardziej dojrzały

Źródło artykułu: