Leona Madsena teoretycznie nie da się nie lubić. Sympatyczny, niemalże zawsze uśmiechnięty i mocno zdeterminowany, by sięgać po najwyższe laury. Duńczyk staje się jednak coraz bardziej irytujący, bo jest w tym sezonie specjalistą od ruszania się na starcie. Niech walczy o tytuły mistrza Europy i świata, ale fair. Czołganie pod taśmą startową staje się znakiem rozpoznawczym mieszkającego w Wejherowie Duńczyka, który życie z powodzeniem układa sobie w Polsce. Denerwujące jest to, że uchodzi mu to płazem.
Nie wiem, czy Leon jest tak genialny w tym co robi, czy po prostu sędziom czasami zdaje się przymknąć powieka, kiedy Duńczyk ruszy się pod taśmą startową, wystartuje na dwa razy lub po prostu ewidentnie ukradnie start. Jego rodak Jesper Steentoft powinien już w początkowej fazie zawodów ukarać Madsena za próby skradzenia startu. Nie zrobił tego. Podobnie jak w przypadku kilku innych zawodników. Nie posądzam zatem Duńczyka o stronniczość i sprzyjanie swoim rodakom. Steentoft dostosował się w SEC niestety poziomem do swojego kolegi po fachu Craiga Ackroyda w Grand Prix. Co ciekawe, ten sam duński sędzia ostatnio sędziował w Hallstavik i robił to lepiej niż w Guestrow. W Niemczech może miał po prostu słabszy dzień?
Na kpinę zakrawa fakt, że Leon Madsen w wywiadzie telewizyjnym żalił się na sędziego po pierwszej serii startów, za to, że przerwał wyścig dając drugą szansę Grigorijowi Łagucie, który sam się ukarał, ruszając się na starcie. Madsen najwyraźniej wyznaje prawo Kalego. Jak Madsen ukradnie start bez ostrzeżenia, to jest dobrze. Jak sędzia rywalowi da drugą szansę, to jest źle. Oczywiście, nie pochwalamy błędów sędziowskich, które niestety w sobotni wieczór Duńczykowi się przytrafiały. Zawodnicy czołgali się na potęgę. Sędzia reagował... raz kiedyś. Według sobie tylko znanego uznania.
ZOBACZ WIDEO Anita Mazur: Żużlowcy dostają wiadomości, gdzie są wyzywani. To przykre
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nawet w wielkim finale na starcie drgnął Grigorij Łaguta, który przecież świętoszkiem na starcie też nie bywa. Sędzia nie przerwał wyścigu. Gdyby to zrobił, Rosjanin musiałby zostać wykluczony, gdyż jechał z ostrzeżeniem z pierwszej fazy zawodów. To samo powinno spotkać Madsena w wyścigu barażowym, gdyby Steentoft był konsekwentny w swoim działaniu.
Generalnie jednak 1. Finał Tauron SEC w Guestrow mógł się podobać. Na tle nudnych w ostatnim czasie zawodów Grand Prix, rywalizacja w Niemczech wypadła nawet rewelacyjnie. Co prawda chodził głównie krawężnik, ale kilka akcji po zewnętrznej też oglądaliśmy. Na specyficznym torze w Guestrom żużlowców momentami można było nakryć jedną czapką, bo jechali w takim kontakcie, a na metę wpadali bardzo blisko siebie.
Zobacz także: W Żarnowicy jeździli po wodzie.
Zresztą, Guestrow ma swój klimat. Kiedy dopisze pogoda, zawody w tej niemieckiej miejscowości przypominają piękny żużlowy piknik. Na jednym z bardziej oryginalnych torów w Europie, ściganie zazwyczaj jest przednie. Firma One Sport ze swoim cyklem Tauron SEC już po raz piąty zawitała do Guestrow. Stadion od pierwszej wizyty znacząco się zmienił. Właśnie organizacja zawodów o tytuł mistrza Europy była impulsem do rozwoju infrastruktury na tamtejszym obiekcie.
Niemcy kochają żużlowe pikniki. Speedway jest tylko dodatkiem do piwa i wurstu. Złocisty trunek leje się hektolitrami, a obsługa grilla nie nadąża smażyć kiełbasek. Piknik zaczyna się na dobre dwie godziny przed startem zawodów i trwa jeszcze długo po ich zakończeniu.
Jedynym zgrzytem było to, że gospodarze nie potrafili zagrać właściwego hymnu zwycięzcy, Grigorijowi Łagucie. Rosjaninie na zawody muszą najwyraźniej jeździć z własną płytą z nagranym hymnem. Nie pierwszy raz mamy bowiem problem z właściwym odegraniem rosyjskiego hymnu.
Zobacz także: Kontrowersja w Guestrow. Bezpardonowy Pedersen